Przejdź do głównej zawartości

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film.

Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu.

Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z tematem dzisiejszego artykułu, to wybrałem właśnie ją, gdyż dostrzegam w niej pewną analogię w postaci przejścia od spraw powszechnie uznawanych za błahe do tragicznych skutków.

Z kim bym nie rozmawiał, to każdy potwierdza, że syndromem naszych czasów jest wszechobecna przemoc. Przybiera ona przeróżne postacie. Dostrzegalna jest w domach, na ulicy, w instytucjach, a przede wszystkim w internecie. Dotyka niemal wszystkich. Jedni radzą sobie z nią lepiej, drudzy gorzej. Na wszystkich jednak w jakimś stopniu odciska swoje piętno. Podczas gdy ewidentne oznaki agresji rozpoznawalne są natychmiast, to w przypadku tzw. mikroagresji sprawa wygląda trochę inaczej.

Termin "mikroagresja" zasadniczo jest określeniem "technicznym", które powstało przy okazji badań nad uprzedzeniami rasowymi. Z czasem zauważono, że tzw. agresja bierna czy pasywna to zjawisko dotyczące znacznie szerszych obszarów. Pierwotna definicja: "wyrażenie określające przypadki powszechnych świadomych i nieświadomych wypowiedzi i zachowań, które komunikują wrogie, obraźliwe bądź negatywne postawy wobec historycznie marginalizowanych grup" staje się niewystarczająca.

Jeśli przyjąć, że mikroagresją będzie każdy akt, który rani uczucia drugiego człowieka to pewnie z jednej strony dopuszczę się ignorancji psychologicznej, ale z drugiej zwrócę uwagę na wrażliwość i uważność. I w zasadzie o to mi chodzi. Nie jestem psychologiem, więc mogę sobie pozwolić na bardziej "swobodne" podejście.

Przy takim ujęciu trzeba przyznać, że mikroagresje zdarzają się cały czas. I choć często nie mają one na celu wyrządzenia krzywdy, mogą sprawić, że ludzie poczują się niebezpiecznie i niekomfortowo. W przypadku mikroagresji liczy się przede wszystkim jej wpływ. Nawet jeśli osoba dopuszczająca się mikroagresji nie miała zamiaru nikogo obrazić ani zranić jego uczuć. To wg mnie bardzo groźne zjawisko.  Głównie dlatego, że się je zazwyczaj bagatelizuje. Działania, które wydają się być nieistotne w danej chwili, sumują się i mogą sprawić, że ludzie czują się tak, jakby nie pasowali do układanki. To trochę tak, jakby ktoś w kółko szturchał cię mocno w to samo miejsce. Jedno uderzenie może nie zaboleć zbyt mocno. Ale z czasem to miejsce staje się posiniaczone, a każde uderzenie boli trochę bardziej niż poprzednie.

W przypadku przemocy biernej dochodzi też element trudności w ustalaniu granicy co jest jeszcze żartem, a co już idzie za daleko. Jakie złośliwości są jeszcze akceptowalne, a które sprawiają już ból. Dodajmy do tego skłonności do podczepiania się do znęcających się nad słabszym, żeby się przypodobać grupie czy niskiej akceptacji osób w jakikolwiek sposób wyróżniających się i mamy pokaźną matrycę zachowań krzywdzących drugiego człowieka. 

Przemoc bierną bądź pasywną określa się często mianem przemocy w białych rękawiczkach. W tym przypadku prawdziwe intencje mogą być ukryte pod płaszczykiem uśmiechu czy troski. Potencjalnemu agresorowi ciężko cokolwiek zarzucić, bo na płaszczyźnie oficjalnej chce nam pomóc, doradzić, wesprzeć. Swojej wrogości czy agresji nie wypowiada wprost. Co więcej, może zdarzyć się również tak, że sami stosujemy taką bierną agresję. Przykłady takich zachowań znamy wszyscy – mogą być to tzw. „fochy” – z których często się śmiejemy, a które mogą być bardzo szkodliwe, karanie milczeniem, manipulacje, komplementy, w których ukryte są docinki. Co jest takiego fatalnego w stwierdzeniu: "dobrze ci w tej sukience. Zakrywa twoje grube łydki"? Takich przykładów zobaczymy setki dziennie przy odrobinie większej czujności.

Bardzo okrutnym przejawem biernej agresji jest wykluczenie. Pewnie każdy z nas miał kiedyś z czymś takim do czynienia w szkole lub w pracy. Dzieje się tak, kiedy jedna osoba niby „niechcący”, zupełnie „przypadkowo” zapomina drugiej powiedzieć o ważnym spotkaniu, nie wysyła jej ważnego maila albo zaproszenia na zebranie. Zaczyna taką „wojnę podjazdową”, mającą na celu wykluczenie konkretnej osoby z danego środowiska. Agresor chce, żeby jego ofiara czuła się nielubiana, niechciana, osamotniona. Innym przykładem może być wzbudzanie poczucia winy. Tutaj pomysłowość agresora może być nieskończona. W sytuacjach zawodowych może być to na przykład komentarz w stronę osoby, która wychodzi z pracy o czasie, sugerujący, że „nie przepracowuje się”.  Tym samym powoduje poczucie winy: "powinienem więcej pracować, zostanę źle odebrany, on pracuje więcej i być może powinienem wręcz przejąć część jego obowiązków". Oczywiście nie jest to wypowiedziane wprost, a podane w formie sugestii, sygnału między wierszami.

Świadome stosowanie przemocy (nawet w wydaniu mikro) jest w pewnym momencie zauważalne i może spowodować reakcję ofiary i jej otoczenia. Mikroagresja w dużej mierze jest jednak używana na poziomie nieświadomym. Wtedy jest znacznie trudniej nawet się za kimś wstawić. Celem rozmówcy nie jest bowiem krzywdzenie drugiej osoby, tylko efektem wpojonych uprzedzeń. Często bierze się to też z przyzwyczajeń. Osoba stosująca pewne sformułowania może nawet nie wiedzieć, że stosuje mikroagresję. Opiera się na przekonaniach, które wywodzą się z jej środowiska, z rodziny, z grupy rówieśniczej czy społecznej. Coś, z czym się żyje na co dzień nie wzbudza niepokoju. Pół życia spędziłem w sprzedaży. Brać handlowa słynie z rubasznych dowcipów czy koleżeńskiej uszczypliwości. I zasadnicza większość czuje się z tym dobrze. Potrafi jednak ściągnąć lejce kiedy w grupie pojawi się ktoś nowy, kto nie wiadomo jak zareaguje. Są oczywiście zespoły, które nie przywiązują do tego wagi i wtedy może dochodzić do nieświadomej przemocy.

Granica między żartem a bierną agresją jest bardzo cienka. Zależy właściwie tylko od naszej relacji z drugą osobą i jej intencji wobec nas. Jeśli się dobrze znamy i wiemy, że możemy sobie na coś pozwolić, nie mamy na celu manipulacji czy ranienia – wszystko jest w porządku i sami to czujemy. Jeśli jednak wyczuwamy, że ten „żart” przekroczył określoną granicę, jeśli czujemy się z nim niekomfortowo albo doszło do nas, że ktoś może się tak poczuć, powinna się zapalić w głowie czerwona lampka.

***

Jak już wspomniałem, mikroagresja jest niebezpieczna, ponieważ incydenty z nią związane same w sobie wydają się błahe, ale kiedy ludzie doświadczają ich wielokrotnie, nawet kilka razy dziennie, ich wpływ i konsekwencje stają się znacznie poważniejsze.

Mikroagresja może przejawiać się w słowach, tonie głosu, lekceważącym zachowaniu i nastawieniu do danej osoby, które często trudno wyjaśnić i określić.  

Czasami ludzie podświadomie używają mikroagresji. Są to pospolite gesty lub zdania, które mają gwałtowne konotacje do osoby lub grupy osób. Przykładem jest sytuacja, w której ktoś przerywa osobie i nie pozwala jej dokończyć. Ta osoba oczywiście nie robi tego ludziom, których pozycja jest silna, ale raczej ludziom, których uznaje za gorszych od siebie.

Niektórzy uważają, że mikroagresje są tylko nieszkodliwymi wyrażeniami. Kwestionują nadwrażliwość tych, którzy zbyt poważnie traktują komentarze, które według nich są jak najbardziej zwyczajne. Zapominają, że poziom "normalności" nie jest identycznie rozumiany przez każdego. Wiele lat temu przeżyłem prawdziwy szok. Będąc nastolatkiem zmieniłem szkołę. Już pierwszego dnia pobytu w nowym środowisku wylądowałem na dywaniku u dyrektora z groźbą wykreślenia mnie z listy uczniów za pobicie dwóch kolegów. Zaraz po wejściu do budynku zobaczyłem jakieś zbiegowisko. Myślałem sobie - super, mam okazję poznać szybko wielu ludzi. Słychać śmiechy, pewnie wesołe towarzystwo. Kiedy przebiłem się przez zgromadzonych - oniemiałem. Rozradowani goście przy aplauzie przyglądającej się gawiedzi prostowało przy ścianie chłopaka z zaawansowaną krzywicą kręgosłupa. Poprosiłem, żeby go puścili. W odpowiedzi postanowili wyprostować też małego okularnika, który najwyraźniej nie zna swojego miejsca. Niestety przeliczyli się, ponieważ w obronie własnej, z nieukrywaną satysfakcją,  poważnie ich uszkodziłem. Bardziej niż musiałem. Nie żałowałem, że się zagalopowałem, kiedy się dowiedziałem, że zabawa w prostowanie trwa od roku. Nikt do tego czasu nie zareagował. Dyrektor okazał się wyrozumiałym człowiekiem, chociaż bez pomocy Pani Basi - naszej cudownej woźnej - pewnie bym się nie wybronił. Zdała relację z przebiegu wydarzeń, których była świadkiem. Skończyło się na upomnieniu, żebym się już więcej nie popisywał, że coś trenuję i nie są to szybkie warcaby oraz przyjaźnią z Krzysztofem, którego zostawiono w spokoju. 

Przerażająca w tej historii jest bierna postawa ludzi będących świadkami przemocy wobec człowieka przez okrągły rok. Jawnej przemocy. Co w takim razie spodziewać się po nich w przypadkach "niewinnych żarcików"?  U mnie nigdy nie było zgody na jakąkolwiek formę znęcania się. Może dlatego, że sam byłem w dzieciństwie dyskryminowany i jedynym ratunkiem było nauczyć się bić? Może po trochu tak, ale myślę, że bardziej z powodu dużych pokładów zalegającej we mnie wrażliwości.

Reagujmy. Nie wspierajmy gnębicieli. Ja wiem, że nie zawsze chodzi o znieczulicę. Częściej ludzie po prostu się boją. Wynika to niestety z milczącego godzenia się na niegodziwość. Czy dwudziestu ludzi w autobusie nie przepędzi jednego chuligana? Jest mocny, kiedy mu zwróci uwagę jeden pasażer. Z dużym prawdopodobieństwem sam wtedy oberwie. Ale 20?

Nie namawiam do rzucania się na bandytę, który znęca się nad przechodniem. To niebezpieczne dla pojedynczego ratownika. Można skrzyknąć ludzi, zadzwonić na 112. Reakcja na jawną agresję rządzi się swoimi prawami. Dzisiaj skupiamy się na mikroagresji i tutaj znacznie łatwiej jest powiedzieć stop na kolejne obgadywanie koleżanki czy kolegi w pracy. Można zwrócić uwagę, że osobom sprzątającym czy ochronie należy się taki sam szacunek jak prezesowi firmy. Wystarczy więcej czujności i ludzkich odruchów.

Bo  czy jest na świecie takie miejsce, gdzie wszyscy są młodzi, bogaci, uprzywilejowani, wolni? Gdzie wszyscy są, lub zaraz będą, nieźle wykształceni, nie muszą się bać o jutro, mają niezłe perspektywy; gdzie panuje równość – płci, ras, mniejszości seksualnych? Nie ma. Dlatego warto być wyczulonym, że w życiu w wielu miejscach jest ponuro.

I jeszcze jedno. Dominuje powszechna obawa, że nie należy popadać w skrajności, że przesadzamy z tym well beingiem i tolerancją. Uważam, że mając wybór pomiędzy uratowaniem człowieka a byciem postrzeganym jako śmieszny gość, zdecydowanie stawiam na ten drugi wariant.

Mówmy zatem dość zanim ktoś się rzuci z mostu, jak Stan w piosence Eminema.

--------------

Emilian Wojda

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Creep" czyli trzeba wierzyć (w siebie).

Bohaterem piosenki zespołu Radiohead jest chłopak obsesyjnie zakochany w wyjątkowej i wręcz doskonałej (wg jego oceny) dziewczynie. Onieśmielony jej wyimaginowaną perfekcyjnością nie może się zdobyć na to, aby nawiązać z nią chociażby kontakt wzrokowy. Na przeszkodzie stoi zbyt niska samoocena. Taki odmieniec nie zasługuje przecież na obcowanie z aniołem ze snów. Thom Yorke napisał "Creep" w latach osiemdziesiątych, kiedy studiował jeszcze na Uniwersytecie Exter. Inspiracją była podobno dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie na jednym z pierwszych koncertów zespołu.  Ten utwór rozbrzmiewał mi w głowie od kilku miesięcy ale jakoś nie mogłem znaleźć powiązania tekstu piosenki z żadnym tematem, na który chciałbym coś napisać. Pomogły coraz liczniejsze publikacje dotyczące zaufania. Trudno mówić o zaufaniu bez dotknięcia zagadnienia wiary w siebie. Nie sposób też nie zauważyć, że kryzys sprzyja zwątpieniu. Temu zjawisku ulegają w dużej mierze sprzedawcy. Ograniczony popyt i zmiany

"When The Curtain Falls"

  Piosenka powstała w pierwszej połowie 2018 roku.  Na singlu ukazała się 17 lipca, promując album AOTPA. "When the curtain falls" to typowy hit, dynamiczny rock z atrakcyjnym riffem i emocjonalnym, krzykliwym śpiewem Josha. Zaskakuje natomiast tekst utworu, nietypowy dla  tego typu kompozycji. Opowiada o aktorce, która kiedyś była przedmiotem uwielbienia, ale uroda, sława i młodość przeminęły wraz z adoratorami oferującymi pierścionki zaręczynowe. Autor radzi jej aby odpoczęła. Żegna się z jej dotychczasowym wizerunkiem, który przestał być już porywający. Kurtyna, która opada po jej każdym przedstawieniu ma coraz bardziej gorzki smak. Aż przychodzi czas kiedy opada na zawsze. Sięgnąłem do tej piosenki po rozmowie z kolejnym rozgoryczonym menedżerem wysokiego szczebla, którego świat nagle runął w gruzy wraz z utratą eksponowanego stanowiska. które z sukcesami zajmował przez wiele lat. Dla takich osób to zwykle prywatna tragedia. Rzadko kiedy widzą w momencie zwolnienia celowo