Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

"Pandora"

  Pisząc w zeszłym tygodniu o syndromie złotej klatki, wykorzystałem utwór „Opium” zespołu Dead Can Dance. Sam podkreślałem, że muzyka prezentowana przez tę grupę jest niepowtarzalna, tak samo jak niebiański głos Lisy Gerrard (w załączonym utworze akurat nie śpiewała, co nie zmienia faktu, że jest w tym cudowna).  Nie wycofuję się z tych stwierdzeń, jednak aby być uczciwym również wobec siebie, to muszę wspomnieć o Cocteau Twins. Ten szkocki zespół działał w latach 1979-1997 i nagrywał również dla wytwórni 4AD. To co dla mnie łączy te formacje to niewątpliwie umiejętność budowania przekraczającego wyobraźnię nastroju i drugi anioł, który zstąpił na Ziemię, aby zająć się wokalem w postaci Elisabeth Fraser. Obydwa zespoły są z jednej strony całkowicie różne i jednocześnie tak bardzo do siebie podobne. Niemniej porównywanie ich i zastanawianie się, która z wokalistek jest lepsza byłoby wręcz absurdalne. To naturalne (w mojej świadomości) nierozerwalne współistnienie Dead Can Dance i Cocte

"Opium"

  Dead Can Dance to niezaprzeczalnie wyjątkowa grupa prezentująca alternatywne spojrzenie na światową muzykę z wyraźnymi wpływami gatunków zaliczanych do szeroko pojętego dark independent. Powstała w 1981 r. w Melbourne z inicjatywy Brytyjczyka Brendana Perry'ego, do którego wkrótce dołączyła Australijka Lisa Gerrard. W 1982 r. zdegustowani wąskimi horyzontami tamtejszej sceny muzycznej przenieśli się do Londynu. Tam w ciągu roku podpisali kontrakt z najsławniejszą wówczas wytwórnią muzyki alternatywnej – 4AD. Gdy właściciel firmy – Ivo Watts-Russell – usłyszał ich nagranie demo, był wprost zauroczony. Wrażenie zrobił na nim nie tylko nieziemski głos Lisy, ale również poczucie, że ma do czynienia z czymś absolutnie oryginalnym. W roku 1983 Dead Can Dance zarejestrowali sesję dla Johna Peela, a niedługo później światło dzienne ujrzał ich pierwszy album zatytułowany po prostu Dead Can Dance, stanowiący kolekcję ich wcześniejszych utworów. Nie okazał się wielkim sukcesem. Podobno głów

"Sultans Of Swing"

  Mark Knopfler opowiada w tym utworze o niszowym zespole jazzowym – tytułowych „Sułtanach Swingu”. Jego członkowie nie cierpią na nadmiar popularności, grają na starych, zużytych instrumentach oraz muszą łączyć nocne granie z pracą w ciągu dnia. Nigdy nie wyjdą na dużą scenę i nie staną w obliczu większej publiczności oklaskującej ich występy – koncerty dają w małym, zapuszczonym barze w południowym Londynie. Te okoliczności nie przeszkadzają jednak muzykom, dla których najważniejsza jest prosta radość z grania. Chociaż słucha ich tylko grupka podpitych chłopaków, średnio zainteresowana jazzem (woleliby rock’n’roll), na scenie „sułtani” dają z siebie wszystko. Inspirację dla piosenki stanowić miał koncert w podrzędnym klubie w Ipswich, na który przypadkiem trafił Knopfler. Kiedy występ grany przed symboliczną publicznością dobiegł końca, lider grupy powiedzieć miał z pełną powagą: „dobranoc i dziękujemy, jesteśmy sułtanami swingu” . Ten znany prawie wszystkim przebój Dire Straits skło

"Shiny Happy People"

R.E.M. – amerykańska kapela rockowa powstała w Athens w 1980 roku. R.E.M. (skrót od ang. Rapid Eye Movement – jedna z faz snu) była wg mnie formacją, która potrafiła zbudować z powodzeniem pomost pomiędzy punk rockiem a muzyką alternatywną. Grupa złagodziła swoje agresywne brzmienie, wprowadzając delikatną, niemal popową grę gitar i mamroczący sposób śpiewania Michaela Stipe'a, pozostawiając jednocześnie punkową energię i spontaniczność. To właśnie ten charakterystyczny śpiew, przypominający czasem radosne pomruki, stał się wyróżnikiem R.E.M. Z biegiem czasu dźwięki prezentowane przez zespół stawały się coraz bardziej subtelne. Coraz częściej w aranżacjach pojawiała się sekcja smyczków, nadając kolejnym utworom nastrój melancholijnej zadumy. Także w tekstach grupy dawał się wyczuć intelektualny niepokój. "Shiny Happy People" - te słowa ukazały się na chińskim plakacie tuż po wydarzeniach na placu Tiananmen w 1989 roku. Zespół R.E.M. postanowił poruszyć problem propagandy