Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2022

"Immigrant Song"

  Ku mojemu zaskoczeniu, ale też nieukrywanej radości, moje artykuły czyta wielu przedstawicieli młodego pokolenia. Dotarło do mnie, że nie muszą znać twórczości Led Zeppelin, chociaż dla takich boomerów jak ja to kapela z muzycznego Olimpu. Bez względu na czasy i związane z nimi trendy czy style. Zespół odnoszący największe triumfy 50 lat temu może nie być powodem fascynacji. Mogę to zrozumieć, aczkolwiek taki Beethoven tworzył 200 lat wstecz i jego muzyka była po prostu współczesną dla ówczesnych odbiorców, a dzisiaj należy do kanonu.  Piosenka "Immigrant Song" z płyty „Led Zeppelin III” wydanej w 1970 roku może jednak być  znana  szerszej publice w absolutnie różnym wieku, gdyż była chętnie wykorzystywana w filmach. Finałowa scena w „Szkole rocka”, potem „Shrek Trzeci”, „Dziewczyna z tatuażem” czy w miarę świeżej, bo sprzed 5 lat produkcji spod znaku Marvela „Thor Ragnarok”.   Utwór oryginalnie powstał dzięki inspiracji jaką dała seria koncertów, którą zespół zagrał w Isla

"Money for Nothing"

  Ani tego utworu, ani wykonawców nie trzeba nikomu przedstawiać. To hit z pierwszej dziesiątki Topu wszechczasów. Mało kto jednak zwraca uwagę na tekst. Świetna, wpadająca w ucho kompozycja. W zasadzie wystarczy, żeby się zachwycić. Słowa są jednak równie interesujące.  Piosenka napisana jest z perspektywy pracownika działu AGD/RTV w centrum handlowym, którego chleb powszedni to „zakładanie kuchenek mikrofalowych” , „przenoszenie lodówek” i „przesuwanie kolorowych telewizorów” . Sfrustrowany mężczyzna w niewybrednych słowach komentuje oglądany właśnie teledysk, wyrzucając z siebie zazdrość względem muzyków rockowych. Gwiazdy to dla niego nikt inny, jak „małe pedały” , które nigdy nie skalały się prawdziwą pracą, a mimo to są „milionerami   i latają własnymi odrzutowcami" . Chociaż nie robią niczego oprócz „grania na gitarze w MTV” , dostają „pieniądze za nic i laski za darmo” . Słyszane w intro słowa „chcę moje MTV” śpiewane są przez Stinga, któremu przypisano współautorstwo pi

"Love Shack"

  Skoro zaprezentowałem już dwukrotnie Kate Pierson występującą gościnnie w utworach innych wykonawców, to najwyższy czas przedstawić jej macierzystą formację. Zespół The B-52’s powstał pod wpływem spontanicznego jamu, który wykonali, obficie racząc się drinkami Flaming Volcano, rodzeństwo Cindy i Ricky Wilson, wspomniana Kate Pierson, Keith Strickland i Fred Schneider. Oficjalnie zadebiutowali w 1977 stając się obok R.E.M muzyczną dumą uniwersyteckiego miasta Athens w stanie Georgia. Nazwę przyjęli pośrednio od strategicznego amerykańskiego bombowca. Bardziej chodziło jednak o specyficzne tapirowane damskie fryzury, które w latach 50-tych określano tym mianem (lub w skrócie „na bombę”), a stały się elementem scenicznego image’u wokalistek grupy. Zarówno muzyka, jak i stylizacja wskazują na to, że twórcy świetnie się bawili tym co robią i wciągali skutecznie do tej zabawy swoich licznych odbiorców. Mieszanka prostego rocka i muzyki pop nie przeszkodziła im być inspiracją dla kultowych

"All I Want"

  Nie spodziewałem się, że będąc przypadkowo na ulicznym koncercie w Dublinie w 2006 roku, mogłem trafić na kapelę, która nie dość, że lata później zrobi międzynarodową karierę, to jeszcze kiedyś będzie bohaterem mojej publicystyki. Był to założony rok wcześniej, znany wówczas wyłącznie w Irlandii zespół o nazwie 21 Demands. Zaciekawili mnie tak bardzo, że próbowałem potem jakoś śledzić ich rozwój. Bezskutecznie. Dopiero gdy w 2011 zmienili nazwę na Kodaline, zaczęło być o nich głośno. Zasłużenie. To bardzo dobra grupa grająca alternatywnego rocka.  Wybrałem dzisiaj utwór „All I Want” nie dlatego, że jest najbardziej znany, tylko ponieważ oglądając filmiki z obozu Tai-Chi, na którym była właśnie moja żona, usłyszałem jak go śpiewa (robi to znakomicie) podczas koncertu zamykającego turnus. Coś za dużo tych zbiegów okoliczności, pomyślałem i zdecydowałem, że trzeba jakoś zagospodarować ten kawałek. Tu i teraz. To jedna z piękniejszych wg mnie miłosnych ballad, w której mężczyzna w poetyc

"Candy"

Iggy Pop, a tak naprawdę James Newell Osterberg to postać kultowa. Wielu historyków muzyki nazywa go wprost „ojcem chrzestnym” punk rocka. Nie znalazł się nikt, kto by zaprzeczył, że był również prekursorem nowej fali. Dlatego uznałem, że co jakiś czas w ramach prezentowanych przeze mnie utworów, warto sięgnąć po jego dokonania. Był już na łamach mojego bloga słynny „The Passenger”, który doczekał się podobno ponad 100 coverów. Dzisiaj sięgnąłem po piosenkę „Candy”. Opowiada ona o utraconej miłości, obecnej we wspomnieniach mężczyzny, który sięga pamięcią dwadzieścia lat wstecz. Wówczas miał u swego boku „piękną dziewczynę z północy”, ale pozwolił jej odejść. Tęsknota do dziś nie pozwala mu zapomnieć. Jak się okazuje w drugiej zwrotce, tytułowa „Candy”, w którą wciela się gościnnie Kate Pierson - jedna z wokalistek niezwykle ciekawego zespołu The B-52’s, również tęskni i żałuje. Nie potrafi odnaleźć prawdziwej miłości, bowiem „wszyscy mężczyźni są tacy sami”. Poprzez śmiech maskuje wsp