Przejdź do głównej zawartości

"Immigrant Song"

 

Ku mojemu zaskoczeniu, ale też nieukrywanej radości, moje artykuły czyta wielu przedstawicieli młodego pokolenia. Dotarło do mnie, że nie muszą znać twórczości Led Zeppelin, chociaż dla takich boomerów jak ja to kapela z muzycznego Olimpu. Bez względu na czasy i związane z nimi trendy czy style. Zespół odnoszący największe triumfy 50 lat temu może nie być powodem fascynacji. Mogę to zrozumieć, aczkolwiek taki Beethoven tworzył 200 lat wstecz i jego muzyka była po prostu współczesną dla ówczesnych odbiorców, a dzisiaj należy do kanonu. 

Piosenka "Immigrant Song" z płyty „Led Zeppelin III” wydanej w 1970 roku może jednak być  znana  szerszej publice w absolutnie różnym wieku, gdyż była chętnie wykorzystywana w filmach. Finałowa scena w „Szkole rocka”, potem „Shrek Trzeci”, „Dziewczyna z tatuażem” czy w miarę świeżej, bo sprzed 5 lat produkcji spod znaku Marvela „Thor Ragnarok”.  

Utwór oryginalnie powstał dzięki inspiracji jaką dała seria koncertów, którą zespół zagrał w Islandii. Kawałek opowiada o inwazji Wikingów na Brytanię. Nordyccy wojownicy przedstawieni są tu jako waleczni ludzie północy, pochodzący z "krainy lodu i śniegu". Prowadzeni przez Thora, nieustraszenie płyną na swych statkach i sieją spustoszenie, podbijając i grabiąc napotykane tereny. Ich ojczyzną są przepiękne i mroźne krainy.

Autor, jako jeden z najeźdźców, daje do zrozumienia, że celem ataku są wybrzeża Anglii. Po podbiciu tej krainy to Wikingowie będą tu panami. O ich walkach śpiewać będą peany, wspominające rozlew krwi.

Robertowi Plantowi udało się w niewielu słowach stworzyć poruszający obraz dawnych barbarzyńców. Wizja autora urzeka swoją plastycznością. Gdy wsłuchujemy się w utwór, możemy niemal poczuć słony smak morskiej wody. "Immigrant Song" to hołd w stronę minionych czasów, pełnych wojen i heroicznych wojowników.

A dla mnie prosta droga do skojarzeń z bezwzględną pogonią za sukcesem, a przede wszystkim z często towarzyszącemu jej wybujałemu ego.

Kiedy z każdej strony płynie informacja, że do osiągnięcia ambitnych celów potrzebna jest pewność siebie i poczucie własnej wartości, to jednocześnie mam wrażenie, że zbyt wielu ludzi ma problem z odróżnieniem siły psychicznej od wielkiego ego. A to całkiem inne zjawiska. 

Osoby silne psychicznie potrafią osiągać wymarzone cele, ale wiedzą też na przykład, kiedy zrezygnować. Za to osoby o wielkim ego wypierają się swoich słabości i błędów.

Przyjrzyjmy się tym najbardziej widocznym różnicom.

  1. Przede wszystkim osoba z dużym ego idzie do przodu za wszelką cenę i pod żadnym pozorem nie chce się poddać. Dzieje się tak, bo w percepcji takiej osoby poddanie się oznacza słabość. Silni psychicznie natomiast wiedzą, że czasem nie ma sensu dalej uparcie napierać. Niezależnie czy chodzi o zamknięcie biznesu, który traci pieniądze czy o zrezygnowanie z zawodów sportowych z powodu odniesionej kontuzji. Silna osoba będzie w stanie zrezygnować z rzeczy, o których wie, że mogą nie być dla niej korzystne czy rozsądne

  2. Osoby z dużym ego sporo czasu spędzają przejmując się, co myślą o nich inni. I zrobią wiele, a nawet wszystko, by być dobrze ocenionym. Nawet jeśli oznacza to sprzeniewierzenie się swoim wartościom. Z kolei siła psychiczna oznacza, że bardziej martwimy się swoim charakterem niż reputacją. Ludzie silni chcą żyć w zgodzie ze swoimi wartościami, nawet jeśli ich decyzje przez to nie przysparzają im popularności.

  3. Wielkie ego unika bycia wrażliwym czy podatnym na cokolwiek. Stara się za wszelką cenę ukryć oznaki mogące być odebrane jako słabość. Podczas gdy silni psychicznie bez problemu potrafią przyznać, w jakich obszarach sobie nie radzą. Zamiast tracić czas na ukrywanie swoich "słabości", wybierają zaakceptowanie ich lub uzyskanie pomocy w radzeniu sobie z nimi.

  4. A skoro już wspomniałem o pomocy. Duże ego odmawia proszenia o jakiekolwiek wsparcie. Chce polegać wyłącznie na sobie. Wydaje mu się, że i tak wie i potrafi więcej. Siła psychiczna dla odmiany oznacza, że jesteśmy gotowi zwrócić się o pomoc do tych, którzy mają większe doświadczenie, inne umiejętności czy zasoby. Osoby silne posiadają w sobie pokorę do przyznania, że nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania i z wdzięcznością przyjmują wsparcie innych osób.

  5. Ludzie o dużym ego uważają, że nie mogą ponieść porażki. Będą przeć do przodu bez względu na wszystko i za wszelką cenę. To się ściśle wiąże z tym, że programowo nie przyznają się do błędów. Są dla nich wstydliwe i wpływają negatywnie na poczucie własnej wartości. Jeśli więc już się zdarzą, to poświęcają sporo energii na ich ukrywanie. Tymczasem siła psychiczna polega między innymi właśnie na tym, by umieć założyć możliwość wystąpienia zarówno porażki, jak i błędów. Osoby prawdziwie silne wierzą, że będą potrafiły sobie z tym poradzić. Doskonale wiedzą, że umiejętność rozumienia i akceptowania, co zrobiło się niewłaściwie to klucz do uczenia się jakich błędów nie powtarzać w przyszłości.

  6. Duże ego nic nie rusza. Twierdzi, że nigdy nie jest smutne czy przestraszone. Nie ma mowy, że przyzna, że ktoś je skrzywdził. O złości czy gniewie też nie wspomina, choć w nie wpada. O emocjach mówić nie uchodzi. To przecież objaw słabości. Paradoksalnie jest odwrotnie. Umiejętność rozpoznania i przyznawania się do własnych emocji, które są naturalną częścią ludzkiej natury, to siła. Silne osoby wiedzą, że ból, również ten emocjonalny, nie jest oznaką słabości, tylko dowodem na bycie człowiekiem. Pozwolenie samemu sobie na doświadczanie trudnych dla nas emocji pozwala szybciej dojść do siebie i bardziej doceniać to co dla nas naprawdę dobre.

Mylenie siły psychicznej z ego może dziwić. Mniej zaskakujące jest natomiast uznawanie poczucia własnej wartości jako tożsamego z ego. Z tego tytułu też często dochodzi do poważnych nieporozumień.

Podziw dla samego siebie przecież nie jest tym samym co poczucie własnej wartości.

  1. Niby każdy wie, że osoba z wielkim ego myśli o sobie w przesadzony sposób. Do tego stopnia, że rozwija cechy narcystyczne i ma zniekształconą wizję świata. Jej wielkim problemem jest to, że uważa się za lepszą od innych. Jest pewna co do swojej doskonałości i że wszystko co robi jest idealne. Osoba o wysokim poczuciu własnej wartości dla odmiany ceni samą siebie, ale zawsze robi to z realistycznej perspektywy. Jest ona świadoma swoich zalet, ale także swoich wad i nie próbuje ich zamaskować i udawać, że jest tym, kim nie jest. Wręcz przeciwnie, akceptuje je i jeśli ktoś sprawia mu przez nie problemy lub trudności, próbuje znaleźć rozwiązanie. Różnica jest kolosalna.

  2. Nie jest czymś negatywnym podziwianie, kochanie siebie, mówienie sobie pozytywnych rzeczy. Inaczej z wiarą, że jesteśmy doskonali. Wszyscy ludzie mają wady i przyznanie się do nich pomaga nam nad nimi pracować. Udawanie, że ich nie mamy nie przynosi nic dobrego.

  3. Różnica między poczuciem własnej wartości a ego jest chyba najbardziej widoczna w podejściu do troszczenia się o siebie i innych. Ktoś z wygórowanym ego zawsze będzie się martwił tylko o siebie. Nigdy o innych. Musi być w centrum uwagi. Zależy mu, aby wszystkie oczy były skierowane wyłącznie na niego. A jeśli tak się nie stanie jego reakcją bywa gniew.
    Z drugiej strony osoba z poczuciem własnej wartości martwi się o siebie, ale także o resztę. Dlatego w przeciwieństwie do kogoś z wielkim ego potrafi słuchać i nie stara się być postacią pierwszoplanową. Poczucie własnej wartości sprawia, że dobrze wie co oznacza empatia i ma o wiele lepsze relacje z innymi.

  4. Kiedy mamy do czynienia z osobą, która ma wielkie ego, zauważymy od razu, że nie jest w stanie widzieć czegokolwiek poza swoimi przekonaniami. W żadnym wypadku nie będzie chciała ich zakwestionować ani się nad nimi zastanowić. Uważa, że tylko jej zdanie jest tym prawdziwym. To prosta droga do konfliktów. Osoba o wysokiej, ale nieprzerysowanej samoocenie jest w stanie spojrzeć poza własny punkt widzenia. Wie, że jej zdanie nie jest jedyne słuszne i rozumie, że inni ludzie mają różne punkty widzenia. Może nawet się nimi zainteresować. Umiejętność słuchania, stawiania się na miejscu drugiej osoby i zdobywania nowej perspektywy powoduje, że nawiązuje zdrowe, przynoszące korzyści relacje.

  5. Osoba z wielkim ego nie jest w stanie przyjąć nawet najmniejszej krytyki, która jest sprzeczna z przesadnym i zniekształconym obrazem swojej osoby. Ponieważ ukrywała swoje wady pod maską wielkości, każdy znak, który może je odkryć sprawia, że zaczyna się bronić i obwiniać innych. Z drugiej strony ci, którzy cieszą się zdrowym poczuciem własnej wartości są w stanie zauważyć swoje niedociągnięcia i przyjąć uwagi, które pomogą im się poprawić. Nie tylko nie uznają ich za coś negatywnego, ale nawet są w stanie to docenić. 

Wszystko to znacie. Spotykacie też na swojej drodze takie osoby. Uznawane za aroganckie, egoistyczne, niepomocne, wymagające, nadużywające dobroci ze strony innych, kochające być w centrum uwagi, zapatrzone tylko w siebie, chwalące się na każdym kroku. Może po części sami tacy byliście? Ja mam za sobą taki okres, gdzie wiele tych elementów można było we mnie dostrzec. Przerośnięte ego jest moim zdaniem źródłem nieszczęść wielu ludzi. Taki szef jest przecież nie do zniesienia. Pracownik, który uważa się za pępek świata, bo miał kiedyś wspaniałe wyniki często nie sprawdza się w zmienionych warunkach. Praca zespołowa pozostaje w sferze marzeń. Najgorsze, że każda ze stron jest w jakiś sposób poraniona. Ten z wielkim ego również.

Niemożliwe? Jeśli wierzyć w niektóre teorie psychologiczne, to wielkie ego to tak naprawdę manifestacja małego ego. Pomijam przypadki osób mało czułych, które faktycznie mają gdzieś potrzeby i oczekiwania innych. Jednak o psychopatach czy socjopatach nie ma sensu wspominać. Lepiej skupić się na tych zakompleksionych jednostkach kompensujących swoje niedostatki.

Na przykład Freud twierdził, że człowiek w przesadny sposób reaguje na problemy dokładnie odwrotne do widocznych. Te prawdziwe są dobrze zakamuflowane. Czyli ktoś kto szuka popularności tak naprawdę boi się samotności. Ktoś kto nie przyznaje się do błędów w rzeczywistości boi się pomyłki. Ktoś arogancki i przemądrzały w istocie jest niepewny siebie i zakrzykuje innych. Człowiek agresywny może być najzwyczajniej w świecie zastraszony. I tak dalej. Wielu współczesnych psychologów z tym polemizuje. Mnie ta teoria przekonuje. Dziesiątki lat obserwacji nie pozostawia mi wątpliwości. Sam pozbyłem się niektórych  przykrych zachowań wraz z podnoszeniem kompetencji i nabieraniem doświadczenia. Znikał strach, a za nim przychodził spokój i uśmiech. Co do ewentualnego kwestionowania poglądów Freuda w tym temacie, to wtrącę tylko, że bardziej kontrowersyjne jest raczej potoczne podejście, które mi się kompletnie kłóci z logiką. Śledząc różne porady zauważyłem, że do twardziela, któremu pozornie na niczym nie zależy, a w rzeczywistości szuka akceptacji mówią, że ma więcej dawać, mniej oczekiwać. Czyli co? Ma poczuć się jeszcze bardziej winny? I to ma pomóc? Ja tego nie rozumiem. Ale jestem laikiem jeśli chodzi o psychologię, więc mogę.

***

Piosenka „Immigrant Song” złożyła mi się w całość z zagadnieniem wybujałego ego, ponieważ opisane wyżej pomyłki nie są pojedynczymi przypadkami. To w dużej mierze reguła. Właściciele firm chcą zatrudniać menedżerów i handlowców, którzy będą podbijać, zdobywać, mordować. Nie będą patrzeć czy to okrutne, groźne. Że tratują innych, ale sami też mogą zginąć? To nieważne. Chcą trafić do Valhalli. Reszta się nie liczy. A ten obrazek miejsca spoczynku wojowników i drogi jaką mają przejść kto maluje? I skąd wiedzą, że to tak ma wyglądać? Mało kto się nad tym zastanawia. A warto by było.

Zrozumienie znaczenia jakości menedżerów znacznie wzrosło dzięki pandemii. Praca zdalna i hybrydowa pokazały tym, którzy tego wcześniej nie rozumieli, że bezpośredni przełożony stał się praktycznie jedynym skutecznym (lub nie) łącznikiem pracowników z firmą.

Już nie tylko menedżerowie zasięgają opinii o kandydatach do pracy, ale również kandydaci coraz częściej chcą wiedzieć, z kim będą pracować. A ich ocena pracodawcy w jeszcze większym stopniu niż kiedyś zależy od relacji z przełożonym. Jeśli szef myli autorytaryzm z autorytetem, to raczej niech nie liczy na dopływ najbardziej wartościowych pracowników. Kim wtedy będzie realizował te wojenne wyprawy?

Szef nie tylko nas zatrudnia. Z wielu rozmów wynika, że również nas denerwuje, nie dostrzega naszych potrzeb, nie daje podwyżek. Na każdym kroku czepia się i robi wszystko, aby nam uprzykrzyć życie. Przełożony jest największym wrogiem. Skąd bierze się konflikt na linii szef - pracownik? Czy jest możliwe, aby każdy szef był z innej planety? Jak najbardziej. Dopóki stereotyp przełożonego, który twardą ręką musi trzymać kombinujących wciąż pracowników będzie cieszył się uznaniem, do zarządzania będą lgnęli i będą też przyjmowani barbarzyńcy. Problem w tym, że pewnie podbiją niejeden kraj, ale ich nie utrzymają. Pracownik przemądrzały, ale dbający o swój PR będzie natomiast lepiej oceniany niż ten naprawdę wartościowy siedzący cicho.

A co do samego ego. Albert Camus napisał: „Trzeba choć na chwilę zapomnieć o sobie dla kogoś innego”. Tak, niewątpliwie warto dbać o innych, ale swoje ego porzucać faktycznie tylko na przysłowiową chwilę. Ego, choć nacechowane pejoratywnie, potępiane społecznie, wpędzające w poczucie winy, może przybrać zdrowe oblicze. Egoizm może być asertywny, bowiem można dbać o swoje interesy nie ignorując interesów innych. Pewna doza egotyzmu jest stabilizatorem naszej osobowości, bo przecież potrzebujemy wiedzieć, że inni dobrze o nas myślą. Natomiast pewny siebie egocentryzm niesie wiarę w to, że możemy zmienić świat, co sprawia, że rzeczywiście coś z tym światem robimy, zamiast się mu biernie przyglądać. Wszystko to sprawia, że wzrasta poczucie naszej wartości, wypełniając balonik „ego” życiodajnym powietrzem. Jak zwykle – najważniejsza jest równowaga. Nie bądźmy po prostu młotem Thora.

--------------

Emilian Wojda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z...

"Opium"

  Dead Can Dance to niezaprzeczalnie wyjątkowa grupa prezentująca alternatywne spojrzenie na światową muzykę z wyraźnymi wpływami gatunków zaliczanych do szeroko pojętego dark independent. Powstała w 1981 r. w Melbourne z inicjatywy Brytyjczyka Brendana Perry'ego, do którego wkrótce dołączyła Australijka Lisa Gerrard. W 1982 r. zdegustowani wąskimi horyzontami tamtejszej sceny muzycznej przenieśli się do Londynu. Tam w ciągu roku podpisali kontrakt z najsławniejszą wówczas wytwórnią muzyki alternatywnej – 4AD. Gdy właściciel firmy – Ivo Watts-Russell – usłyszał ich nagranie demo, był wprost zauroczony. Wrażenie zrobił na nim nie tylko nieziemski głos Lisy, ale również poczucie, że ma do czynienia z czymś absolutnie oryginalnym. W roku 1983 Dead Can Dance zarejestrowali sesję dla Johna Peela, a niedługo później światło dzienne ujrzał ich pierwszy album zatytułowany po prostu Dead Can Dance, stanowiący kolekcję ich wcześniejszych utworów. Nie okazał się wielkim sukcesem. Podobno głów...

"House Of Cards"

  Piosenka „House Of Cards” zespołu Radiohead jest o mężczyźnie, który zachęca kobietę, aby porzuciła męża („pocałuj męża na dobranoc”) i została jego kochanką. Bez względu na konsekwencje tej decyzji. Tytułowy „domek z kart”, o którym kobieta powinna „zapomnieć”, stanowi metaforę jej obecnego małżeństwa. Thom Yorke sugeruje tym samym, że dotychczasowego związku nie charakteryzowała stabilność i może on rozpaść się w każdej chwili. Nie warto zatem się zastanawiać, ale natychmiast odejść i zacząć budowę nowego, nawet jeśli nie będzie on niczym więcej, jak tylko kolejną kruchą konstrukcją. W 2009 roku utwór otrzymał trzy nominacje do Nagrody Grammy, w kategoriach „Best Rock Performance by a Duo or Group with Vocal”, „Best Rock Song” i „Best Short Form Music Video”. Chociaż Radiohead przegrało każdą z wymienionych rywalizacji, podczas tej samej ceremonii zespół zdobył statuetkę za „In Rainbows” w kategorii najlepszego albumu alternatywnego. Eksperymentalny wówczas teledysk w reżyserii...