Czytam pojawiające się jak grzyby po deszczu posty poświęcone dramatycznej zmianie charakteru pracy. I coraz bardziej przecieram oczy ze zdumienia. Nie chodzi mi o kwestionowanie powagi sytuacji, która rzeczywiście jest dramatyczna. Przede wszystkim groźna dla zdrowia i życia ludzkiego. To nie podlega żadnej dyskusji. Nie sposób też polemizować z tym, że masa ludzi traci nagle dochody i perspektywę poprawy w kilkumiesięcznym ujęciu. Nie można obojętnie traktować głosów, że dla rzeszy samozatrudnionych i osób pracujących na umowy zlecenie obecna sytuacja jest wręcz katastrofalna. Moje zaskoczenie wynika z mnożących się stwierdzeń typu: "teraz w czasie kryzysu bardziej niż kiedykolwiek potrzeba prawdziwych liderów", "teraz firmy muszą przebudować swoje podejście do rynku", czy "teraz muszę wszystko robić z domu i ćwiczę nowe narzędzia". I wreszcie to, co mnie najbardziej bulwersuje: zalew porad jak sprzedawać. Porad na poziomie recept drukowanych w t...