Przejdź do głównej zawartości

"Nothing Compares 2U"


Piosenka napisana i skomponowana przez Prince'a do jednego z jego projektów muzycznych. Jednak dopiero nagrana przez Sinead stała się wielkim przebojem. Słowa są sprawozdaniem uczuciowym osoby, która została porzucona przez kogoś, kogo kocha. O'Connor opowiada tutaj w przejmujący i wzruszający sposób o tym, jak jej życie straciło sens i w niczym już nie znajduje radości. 

W tekście piosenki Sinead oblicza jak długo już nie jest ze swoim ukochanym. Swoją samotność przelicza na godziny, każda chwila bez niego wpisuje się dramatycznie w jej życie. Kobieta próbuje poradzić sobie bez niego, zaprzyjaźnić się ze swoim nowym życiem. To jednak nie jest takie łatwe. Wszystko przypomina jej o człowieku, którego kocha. Choć funduje sobie pocieszenia - chodzi na luksusowe obiady, imprezuje, próbuje zapomnieć - nic nie pomaga. 

Bo nic nie może się z tobą równać, zwraca się do nieobecnego kochanka. Wszystkie przyjemności życia tracą znaczenie i smak, kiedy nie ma go obok. Nieszczęśliwa miłość sprawia, że nawet najbardziej wyszukane rozrywki są mdłe. 

Posłuchałem tego utworu ostatnio kilka razy i dotarło do mnie, że jest to idealna ilustracja dość popularnego tematu wykluczonych z rynku pracy ze względu na PESEL. Zorientowałem się też, że zasadniczo problem omawiany jest w dwóch lekko tylko modyfikowanych odsłonach. A to wg mnie bardzo spłyca zagadnienie i jednocześnie nie prowadzi do żadnych praktycznych rozwiązań. Co kilka miesięcy, falami, powtarzane są te same kwestie. Za każdym razem pojawia się wielu komentatorów, którzy reagują tak, jakby temat dotarł do nich po raz pierwszy. To jest jawny dowód, że poprzednie komunikaty miały słabą skuteczność. Nawet jeśli były genialne w treści, mądre, wyważone i przedstawione w ciekawy sposób. Sam pisząc dwukrotnie na ten temat miałem informację zwrotną, że świetne teksty. Ale przecież skoro problem nadal puchnie, znaczy, że nie takie dobre.

Wspomniałem o dwóch podejściach do kwestii zatrudniania dojrzałych pracowników. Jedno polega na przekonywaniu, jacy są dobrzy, i że mogą stanowić nieocenioną wartość dodaną dla firmy. Drugie sprowadza się do chęci udzielenia pomocy w dostosowaniu się do obecnych czasów. Myślę, że zestawiając razem te ujęcia łatwiej dostrzec gdzie jest haczyk.

Jeśli przekonujemy kogoś, kto ma swoje ugruntowane odmienne zdanie, to prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu jest niskie. Jak każda walka z przekonaniami. 

Pamiętam rozmowę z jednym z wysoko postawionych menedżerów. Przytoczę fragment:

Ja: Dlaczego nie chcesz zatrudnić kogoś 50+?

On: Bo będzie zbyt krótko pracował.

Ja: To znaczy ile?

On: No to zależy ile ma teraz. 50 czy 55. 5-10 lat.

Ja: Moim zdaniem to wcale nie jest krótko. Jaką masz pewność, że 35-latek będzie pracował u Ciebie dłużej?

On: No nie mam, faktycznie jeśli będzie szukał kariery i większych pieniędzy, to mogę go stracić szybciej.

Ja: A ten starszy cię opuści wiedząc, że wcale nie jest łatwo znaleźć nową pracę mając te lata, a z każdym rokiem będzie jeszcze trudniej? Czy raczej będzie chciał przetrwać i da z siebie wszystko, żebyś to ty nie zrezygnował z niego?

On: Fakt.

Ja: Czy boisz się, że sobie nie poradzi z techniką? Np. nie będzie potrafił obsługiwać komputera? To jak pracował do tej pory, kiedy już przynajmniej od 20 lat bez komputera nie ma pracy? Nawet na większości linii produkcyjnych, a co dopiero w środowisku pracy biurowej? Skąd w ogóle biorą się takie absurdalne myśli?

On: Masz rację.

Ja: Szukasz kompetencji, a zamiast skoncentrować się na nich patrzysz na zupełnie coś innego, chociażby ten wiek. To wygląda na brak konsekwencji.

On: I tak i nie. Przecież muszę brać pod uwagę, że ktoś starszy będzie overqualified. 

Ja: I co z tego? Widocznie świadomie się godzi na takie a nie inne warunki. Czy to nie budujące, że ludzie chcą pracować? Z moich doświadczeń wynika, że jeśli starszy się decyduje na przyjęcie jakiegoś konkretnego stanowiska, to ma to przemyślane. Młody mający rozbudzone aspiracje może nie znaleźć w twojej organizacji wystarczającej przestrzeni na rozwój i co się wtedy zwykle dzieje?

Rozmawialiśmy tak około 20 minut. Uznał wszystkie moje argumenty, a przedstawiłem jeszcze kilkanaście. Minęły 2 lata od tego zdarzenia i nadal nie zatrudnia pracowników 50+. Przekonania są silniejsze od jakichkolwiek argumentów.

Przy drugim podejściu mamy zjawisko, które najlepiej ilustruje porzekadło, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Zakłada bowiem, że rzeczywiście mamy do czynienia z ludźmi mającymi poważne deficyty. Przy okazji dochodzi do generalizowania i w konsekwencji mamy obrazek, że 50+ są faktycznie bezradnymi osobami, które nie potrafią dobrze wypaść na rozmowie rekrutacyjnej. Mają fatalnie napisane CV i wiele innych niedostatków. Nie wiem, czy ktoś prowadził tego typu statystyki: jeśli nie, to uważam, że mogłyby być bardzo interesujące. Np. czy liczba słabych CV u 28-latków rzeczywiście jest dramatycznie mniejsza niż u tych starszych? Czy każdy 30-latek dobrze wypada na rozmowie? Ja pamiętam wielu młodych, którzy znacznie gorzej wypadali niż ci w wieku ich rodziców i  mam wrażenie, że znowu zamiast patrzeć na te elementy pod kątem indywidualnych umiejętności niezależnych od wieku, to przypinamy im nie te etykiety.

I koło toczy się dalej. I dyskusje będą co jakiś czas wznawiane. A sprawa nie posunie się nawet o przysłowiowy metr. Ten, co nie wierzy w pracowników dojrzałych, nawet w sytuacji starzenia się społeczeństwa nadal będzie niewolnikiem młodych prężnych zespołów i najwyżej będzie narzekał, że nie ma pracowników na rynku, zamiast spojrzeć w kierunku tych z dłuższym stażem.

Problemem wbrew pozorom nie jest wiek. To wyłącznie uproszczenie bardziej złożonego zjawiska. Przecież wszyscy pragniemy sobie ułatwiać, a nie utrudniać. Niestety mimo tych chęci, nieświadomie często wybieramy drogę przez chaszcze. Wiele rzeczy nam się wydaje i nawet nie przychodzi nam do głowy ich sprawdzić. To jest też siła przekonań, o której już wspomniałem. 

Jeśli oprzemy się na analizie potrzebnych kompetencji w organizacji, odrzucając jednocześnie stereotypy, to nagle wszystko znormalnieje. Oczywiście sztuką jest zdiagnozowanie tych kompetencji i potem oceny ich posiadania przez poszczególnych kandydatów, ale wtedy zyskujemy przede wszystkim to, że przenosimy nasze rozumowanie zupełnie w inne obszary. Nagle okaże się, że zobaczymy ogromną moc w różnorodności. Dzięki skupianiu się na tym co rzeczywiście jest ważne, a nie tym co widać, a w praktyce ma zupełnie nieistotne znaczenie.

***

Dlaczego do tego artykułu zainspirował mnie akurat ten utwór? Bo wiem co czują ci, co znają swoją wartość, a przegrywają po raz kolejny w finale z młodszym konkurentem, który potem okazuje się niewypałem. Trudno w takim przypadku przyjąć, że jego kompetencje były niższe. Mimo żarliwych zapewnień, że to one decydowały, a nie PESEL. Sinead O’Connor śpiewa o tym, co się dzieje z porzuconą osobą. Ci co stracili pracę i jej uparcie szukają mają często przed oczami taki obrazek. Samotni, coraz bardziej wątpiący i znowu zaciskający pięści i idący do przodu. Ci twardsi w końcu znajdują, ale mało kto wie ile dni liczyli, ile razy myśleli, że już się nie podniosą. Przypominali sobie, że już byli w dużych tarapatach i dawali radę. Innych co prawda, ale jednak. I myśleli wtedy, czy młody też miałby siłę to przejść. I paradoksalnie dostawali nową porcję energii.

Pokolenie silversów jest nie do zdarcia. Trudno temu zaprzeczyć, patrząc przez co przechodziło. Warto to docenić. Skoro zależy nam na niezniszczalności i dlatego wybieramy młodszych, to czy aby na pewno dokonujemy trafnej oceny? Starajmy się patrzeć głębiej. Płeć, wiek, ubranie nie powinny skupiać naszej uwagi bardziej niż na to zasługują. Tylko tyle i aż tyle.

Sam o sobie mówię, że jestem z generacji limited edition. Ostatnie pokolenie, które jeszcze słuchało swoich rodziców i pierwsze pokolenie, które zaczęło słuchać swoich dzieci. Ciekawe, prawda?

------------------

Emilian Wojda




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z

"When The Curtain Falls"

  Piosenka powstała w pierwszej połowie 2018 roku.  Na singlu ukazała się 17 lipca, promując album AOTPA. "When the curtain falls" to typowy hit, dynamiczny rock z atrakcyjnym riffem i emocjonalnym, krzykliwym śpiewem Josha. Zaskakuje natomiast tekst utworu, nietypowy dla  tego typu kompozycji. Opowiada o aktorce, która kiedyś była przedmiotem uwielbienia, ale uroda, sława i młodość przeminęły wraz z adoratorami oferującymi pierścionki zaręczynowe. Autor radzi jej aby odpoczęła. Żegna się z jej dotychczasowym wizerunkiem, który przestał być już porywający. Kurtyna, która opada po jej każdym przedstawieniu ma coraz bardziej gorzki smak. Aż przychodzi czas kiedy opada na zawsze. Sięgnąłem do tej piosenki po rozmowie z kolejnym rozgoryczonym menedżerem wysokiego szczebla, którego świat nagle runął w gruzy wraz z utratą eksponowanego stanowiska. które z sukcesami zajmował przez wiele lat. Dla takich osób to zwykle prywatna tragedia. Rzadko kiedy widzą w momencie zwolnienia celowo

"Creep" czyli trzeba wierzyć (w siebie).

Bohaterem piosenki zespołu Radiohead jest chłopak obsesyjnie zakochany w wyjątkowej i wręcz doskonałej (wg jego oceny) dziewczynie. Onieśmielony jej wyimaginowaną perfekcyjnością nie może się zdobyć na to, aby nawiązać z nią chociażby kontakt wzrokowy. Na przeszkodzie stoi zbyt niska samoocena. Taki odmieniec nie zasługuje przecież na obcowanie z aniołem ze snów. Thom Yorke napisał "Creep" w latach osiemdziesiątych, kiedy studiował jeszcze na Uniwersytecie Exter. Inspiracją była podobno dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie na jednym z pierwszych koncertów zespołu.  Ten utwór rozbrzmiewał mi w głowie od kilku miesięcy ale jakoś nie mogłem znaleźć powiązania tekstu piosenki z żadnym tematem, na który chciałbym coś napisać. Pomogły coraz liczniejsze publikacje dotyczące zaufania. Trudno mówić o zaufaniu bez dotknięcia zagadnienia wiary w siebie. Nie sposób też nie zauważyć, że kryzys sprzyja zwątpieniu. Temu zjawisku ulegają w dużej mierze sprzedawcy. Ograniczony popyt i zmiany