Przejdź do głównej zawartości

"If You Don't Know Me By Now"

 

Simply Red to brytyjska grupa muzyczna utworzona w 1984 r. przez lidera grupy Micka Hucknalla.

Początkowo zespół nosił nazwę "Red". Jednakże podczas przygotowań do jednego z pierwszych koncertów i ustalaniu szczegółów z menedżerem klubu, ten ostatni nie mógł przez telefon zrozumieć ich nazwy, więc lider Mick Hucknall powtarzał "Red, simply Red". Po przyjeździe na miejsce występu na wszystkich plakatach promujących koncert grupa opisana była jako "Simply Red", i z taką nazwą oficjalnie się pogodziła.

Największym sukcesem komercyjnym jest niewątpliwie płyta „Stars” z 1991 r. z takimi przebojami jak „Stars” czy „Something Got Me Started”.

Mój wybór padł dzisiaj jednak na inną piosenkę.

„If You Don’t Know Me By Now” opowiada o upadku pewnego związku. Autor jest rozgoryczony tym, że jego partnerka mu nie ufa. Podkreśla, że tyle razem przeszli, że powinna wiedzieć, że nigdy jej nie oszukał. Jest zatem głęboko sfrustrowany, że ciągle oskarża go o niewierność i nadinterpretuje jego wahania nastroju. Zaczyna go to tak męczyć, że woli aby się rozstali.

Mimo, że to jedna z najbardziej rozpoznawalnych ballad Simply Red, zespół nie jest jej autorem.

Oryginalna wersja tej piosenki, wydana przez Harolda Melvina & the Blue Notes, ukazała się w 1972 roku. Została napisana przez dwóch muzyków, Kennetha Gamble i Leona Huffa, którzy byli uznawani za jeden z najlepszych duetów autorskich i producenckich tamtych czasów. Napisali tę piosenkę z myślą o Labelle – grupie R&B kierowanej przez Patti Labelle, która ostatecznie odrzuciła tę propozycję.

Interpretacja Simply Red ukazała się 27 marca 1989 roku jako drugi singiel z ich trzeciego albumu, „A New Flame”. Ich producentem był współpracownik formacji, Stewart Levine.

Aranżacja w wykonaniu Harolda Melvina & Blue Notes była znaczącym sukcesem, ale nie zbliżyła się nawet do wersji Simply Red, która znalazła się na szczycie listy Billboard Hot 100 i zdobyła 2. miejsce na brytyjskiej liście przebojów singli. Melodia przyniosła także ekipie „Simply Red” nagrodę Grammy 1989 w kategorii: Najlepsza piosenka R&B.

Miałem kilka pomysłów na ilustrację muzyczną mojego ostatniego artykułu. Chodziły mi po głowie takie perełki jak: „Bohemian Rhapsody” Queen z przesłaniem „easy come, easy go” . Myślałem o utworze „Cztery Pokoje” Kultu, Cocteau Twins i ich znakomitej „Pandorze”. Rozważałem też „Drive” Joe Bonamassy, „Mam Dość” Kryzysu, „Just Like Heaven” The Cure, „The Bitter End” Placebo. “People Are Strange” The Doors, a nawet “Glory Box” Portishead.

Wszystkie te utwory obarczone są tą samą wadą. Kryją w sobie zbyt dużo możliwych podtekstów, a i tak jestem wystarczająco kontrowersyjny, aby jeszcze w chwili swojego pożegnania niepotrzebnie mieszać.

Ma być ciepło, bo twoi czytelnicy na to zasługują i tylko na to, pomyślałem. 

Padło zatem po prostu na jeden z najpiękniejszych songów o rozstaniu, który dodatkowo podoba się ludziom mającym różny gust muzyczny.

Ponieważ moje artykuły łączyły zwykle w sobie część emocjonalno-dźwiękową z elementami merytorycznymi, tym razem nie będzie inaczej. Podzielę się kilkoma uwagami na temat odchodzenia z pracy.  

Zacznę od tego, że pożegnania generalnie są trudne.  Mamy świadomość, że zwykle kończą się jakieś znajomości. Zostawiamy za sobą kawałek życia. Nawet jeśli nie był zbyt długi to jednak. Paradoksalnie rozstanie z ludźmi, których znamy mało, wcale nie jest łatwiejsze. Tutaj pojawia się dylemat jak to zrobić odpowiednio, skoro nie jesteśmy w stanie ocenić ich potencjalnej reakcji. Jeszcze bardziej skomplikowana jest kwestia pożegnania się podczas odejścia z pracy. Zależy to bowiem w dużym stopniu od okoliczności odejścia. Czy sami rezygnujemy, czy zostaliśmy zwolnieni. W ramach redukcji wynikającej z restrukturyzacji czy z innego powodu. Niezależnie od przyczyny warto zachować klasę. To zostanie najlepiej zapamiętane i wrażenie jakie po sobie pozostawicie będzie najbardziej rzutowało na opinię o was.

Pomocne może okazać się podejście do tego tematu jak do zamknięcia pewnego procesu, cyklu. Przypomnijcie sobie początek. Szukaliście pracy precyzyjnie stosując się do obowiązujących reguł. Dopieściliście swoje CV. Założyliście porządny profil na Linkedin. Weryfikowaliście oferty, prezentowaliście się starannie na rozmowach kwalifikacyjnych i wreszcie trafiliście do tej a nie innej firmy. Nawet jeśli okazała się dla was rozczarowaniem, to po prostu szkoda odcinać się od tego wysiłku, który włożyliście w trakcie ubiegania się o pracę i podczas jej wykonywania. Łatwo to przekreślić, ale najzwyczajniej w świecie działacie wówczas trochę wbrew sobie. Bo warto być porządnym. Pisałem o tym w kilku wcześniejszych artykułach i się z tego nie wycofuję.

Zachowanie się z klasą do samego końca nie tylko świadczy o waszym profesjonalizmie, ale jest też wyrazem szacunku dla osób, które w tej firmie pozostają. A z pewnością są tam jednostki wartościowe. W każdej organizacji o fatalnej opinii znajdzie się ktoś zasługujący na uznanie. Z jakiegoś osobistego powodu tam tkwi. Nie dokładajcie mu frustracji, jeśli nie musicie. Rzadko myśli się w tych kategoriach w emocjach, dlatego to podkreślam.

Są oczywiści sytuacje, kiedy niewiele można zrobić. Jeśli zostaliśmy pod jakimś pretekstem wezwani w piątek o 16.00 i poproszeni o zostawienie laptopa, komórki i wykorzystanie zaległego urlopu to pole manewru spada niemal do zera. W takim przypadku zostaje tylko przemyślana reakcja po zdarzeniu. Czy wypisywanie inwektyw na forach i dzwonienie do współpracowników z prywatnego telefonu z przestrogami zjedna ci sojuszników, czy raczej utwierdzi ich w przekonaniu, że to z tobą było rzeczywiście coś nie tak? Przecież jeśli w firmie jest źle, to oni to widzą. Sposób w jaki zostałeś potraktowany też. Twój umiar w ocenie docenią. Twoje rozgoryczenie potraktują jako nieelegancki rewanżyzm. Zastanów się, czy właśnie tego chcesz, czy wolisz, aby mówiono: „ten to ma klasę. Nawet w takiej sytuacji”.

Dużo więcej możliwości mają osoby, które same się zwalniają. Mają jednak więcej okazji popełnić błąd.

Jak już wspomniałem, warto zachować się w porządku do samego końca. Nawet jeśli odchodzimy, ponieważ byliśmy nieodpowiednio traktowani, nie urządzajmy z tego powodu rundki po wszystkich pracownikach i nie opowiadajmy z zacięciem o niesprawiedliwości, jaka nas spotkała. Zostawmy tę sprawę między nami a kierownictwem.

Jeżeli w okresie wypowiedzenia poznajemy swojego następcę, warto wdrożyć go do pracy, przekazać wszystko co się mu może przydać. Przecież nie jest winny tej sytuacji (chyba, że zajmuje to stanowisko dzięki jakiejś intrydze, ale w przypadku patologii wszelkie rady są nietrafione). Jeśli pojawi się nutka zawiści, to sugeruję ją natychmiast wyciąć z naszych myśli. Jeśli natomiast stanowisko będzie zlikwidowane lub zastępca jeszcze się nie pojawił - uporządkujmy nasze dokumenty, postarajmy się, żeby nikt nie musiał się domyślać, gdzie co się znajduje, o co nam chodziło w zawiłych notatkach itp. Warto również zrobić porządek w komputerze i koniecznie wylogować się ze wszystkich swoich kont. Dokończmy też rozpoczęte projekty - o ile jest to możliwe. Możemy być źli albo zawiedzeni, że zostaliśmy skłonieni do rezygnacji z pracy, jednak kombinowanie w niczym nam nie pomoże. Pamiętajmy, że współpracowników możemy spotkać w innym miejscu swojej kariery zawodowej. Ich opinia jest więc istotna.

Jeżeli zajmujesz się grupą klientów lub po prostu nie masz możliwości pożegnania ze wszystkimi - napisz maila. Pamiętaj jednak, aby nie wdawać się w szczegóły. Klientom podziękuj za współpracę i przekaż kontakt do osoby, która będzie się teraz nimi zajmować, a współpracownikom po prostu podziękuj. Tłumaczenie się lub zbytnia wylewność może nie zostać dobrze odebrana.

Miłym akcentem może być również przyniesienie ostatniego dnia czegoś dobrego w ramach podziękowań - ciasta, ciasteczek, czekoladek. Z pewnością każdy pracownik ucieszy się z tego rodzaju pożegnania w pracy. Osłodzimy dzień innym i pozostawimy dobre wrażenie.

Przed ostatnim wyjściem z pracy warto podziękować najbliższym współpracownikom, pożegnać się również osobiście z innymi, chociażby pojawiając się przed wyjściem w innych pomieszczeniach tylko na chwilę. Wyjście po cichu może niektórych po prostu urazić.

Postarajmy się powstrzymać emocje. Oczywiście wzruszenie nie jest niczym dziwnym, szczególnie kiedy pracowaliśmy długo i współpraca układała się bardzo dobrze. Jednak przytulanie wszystkich pracowników, nawet tych, z którymi wcześniej nie zamieniliśmy zdania, naprawdę nie jest dobrym pomysłem. Możemy tylko sprawić, że ludzie poczują się niekomfortowo.

Najbliższych współpracowników możemy również zaprosić na luźne spotkanie po pracy, np. kawę w ramach podziękowania. Dzięki temu unikniemy niezręcznych sytuacji podczas pożegnania w pracy i spędzimy nieco czasu z ludźmi, których nie będziemy już spotykać każdego dnia.

Pożegnanie w pracy nie jest łatwe, jednak jeżeli podejdziemy do tego z klasą i spokojem, z pewnością sobie poradzimy. Warto przede wszystkim nadal pozostać w pełni profesjonalnym. Być może myślami jesteśmy już gdzie indziej, nie zmienia to jednak faktu, że nie powinniśmy tym samym utrudniać pracy innym. Pamiętajmy o tym, by odpowiednio wcześniej przekazać informację o swoim odejściu. Nie stawiajmy siebie i innych w niezręcznych, mogących powodować konflikty sytuacjach. Co może pomyśleć kolega z pracy, któremu z nieznanych przyczyn kolejny raz odmawiamy pomocy? My wiemy, że nie możemy wykonać z nim projektu, bo nie zdążymy tego zrobić, jednak jeżeli mu tego nie wytłumaczymy, może to zrozumieć zupełnie inaczej…

Podsumowując, jeśli zdecydowałeś się opuścić firmę warto pamiętać żeby:

  1. Powiadomić swojego szefa osobiście o tym zamiarze.
    Oczywiście firma, w której pracujesz oraz zajmowane stanowisko mogą narzucać to, w jaki sposób komunikujesz się ze swoim szefem i współpracownikami. Na ogół jednak najlepiej zaplanować spotkanie i powiadomić szefa osobiście o odejściu. Po prostu robi to lepsze wrażenie, pokazuje szacunek, pewność siebie oraz silne umiejętności interpersonalne.

  2. Dać firmie (w miarę możliwości) czas na znalezienie następcy.
    Bez względu na rodzaj umowy i twoje podejście do miejsca pracy, z którym chcesz się rozstać, warto wziąć pod uwagę, że pracodawca potrzebuje czasu, aby znaleźć twojego zastępcę. Być może pracodawca nie skorzysta z twojej gotowości wsparcia w tym procesie, ale sama deklaracja zawsze będzie mimo wszystko dobrze przyjęta.

  3. Nie czuć obowiązku podawania powodu swojej decyzji.
    Nikt nie może cię  zmusić do podawania szczegółów, dlaczego zdecydowałeś się na odejście. Jeśli jednak masz dobre relacje z szefostwem, możesz zaproponować konstruktywną krytykę, w której przedstawisz swoje spostrzeżenia na temat tego, co organizacja może zrobić lepiej, aby poprawić relacje i zatrzymać pracowników na dłużej. Jeśli jednak komentarze tego typu mogą wywołać negatywną reakcję, najlepiej sobie odpuścić.

  4. Opanować emocje na ile się da.
    Właśnie otrzymałeś wiadomość o tym, że nowa praca już na ciebie czeka. Od razu pomyślałeś o tym, że wreszcie będziesz mógł wygarnąć swojemu szefowi wszystko, co już od dawna w sobie kumulowałeś. Nie jest to dobry pomysł z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze i tak go prawdopodobnie nie zmienisz, a twoje odejście z klasą stanie pod dużym znakiem zapytania. Po drugie, nigdy nie pal za sobą mostów. Niektóre branże są tak hermetyczne, że wszyscy się ze sobą znają. Nie chcesz przecież, aby ktoś celowo (lub nie) wymieniał twoje nazwisko w kontekście pracowników, którzy nie są w stanie panować nad swoimi emocjami. Poza tym nigdy nie wiesz, jak będzie w kolejnej pracy, więc zawsze warto zostawić sobie furtkę bezpieczeństwa, aby móc wrócić.

  5. Nie zmniejszać swojej wydajności na odchodnym.
    Ważne jest, aby pozostawić po sobie dobre wrażenie ze wszystkimi współpracownikami, którzy mogliby później potwierdzić twoje zaangażowanie w postaci pozytywnych referencji. Myślenie o tym, że za chwilę będziesz w innym miejscu, więc nie musisz już dawać z siebie 100% (zwłaszcza gdy wcześniej dawałeś z siebie wszystko) może sprawić, że twoje odejście pozostawi po sobie niesmak i rozczarowanie.

  6. Twoi koledzy z pracy wiedzieli co się dzieje.
    Osoby, z którymi współpracujesz (bez względu na czas spędzony w danej firmie) zasługują na informację, którą przekażesz im osobiście. Nie pozwól na spekulacje, które wywoła twoje puste  biurko i zastanawianie się, co tak naprawdę wydarzyło się, że z dnia na dzień opuściłeś firmę (oni będą właśnie w taki sposób myśleć). Dlatego jest to ważny element ustalenia z szefem jak i kiedy możesz to zrobić.

  7. Twoje miejsce pracy było uporządkowane:
    Tutaj chyba nie trzeba wiele dodawać. Zabierz ze sobą wszystkie prywatne rzeczy, pozbądź się wszelkich śmieci i drobiazgów, które nie są nikomu potrzebne do szczęścia. Pamiętaj o tym, żeby oddać wszelkie narzędzie do pracy w dobrym stanie lub wcześniej zgłosić, że przyszły pracownik może mieć problemy np. z komputerem, który często się zawiesza.

  8. Podziękować za współpracę.
    Mogłeś mieć dobre relacje ze wszystkimi współpracownikami, ale być może jest ktoś, kto szczególnie przyczynił się do twojego rozwoju. Taka osoba z pewnością zasługuje na odrębne podziękowanie, w którym uwzględnisz pozytywne rzeczy, których się od niej nauczyłeś. Jeśli relacje z twoim szefem były napięte, pożegnaj się z nim, uwzględniając to, że współpraca nie zawsze przebiegała idealnie, ale dziękujesz za szansę (bo np. spotkałeś świetnych ludzi).

Życie pisze różne scenariusze i z każdą osobą, nawet najmniej spodziewaną, możemy się spotkać w innym miejscu pracy. Dlatego pożegnania w pracy nie warto zamieniać w palenie za sobą mostów, pozostawiać złego wrażenia, rozsiewać niepotrzebnych plotek, a już z pewnością nie warto rozpoczynać konfliktów. I nie chodzi tutaj o wyrachowanie. Raczej o przyzwoitość, do której tak często się odwołuję.

***

I tak dobrnęliśmy do mojego 100 artykułu, który wg moich zapowiedzi jest tym pożegnalnym. Musiałem sobie zebrać tych kilka uwag przedstawionych powyżej, aby samemu nie popełnić jakiegoś kardynalnego błędu. Korciło mnie, aby wygarnąć parę rzeczy, ale postanowiłem ostatecznie podzielić się z Wami tym, co mnie spotkało dobrego. To co jest słabe i tak widzicie sami.

16 stycznia 2020 opublikowałem swój pierwszy artykuł. Miałem taki zamysł, że skoro nie wiem czy umiem pisać, to trzeba to sprawdzić. Miałem w głowie trzy tematy na próbę. Od tego jak zostaną przyjęte uzależniłem, czy kontynuować. Już po pierwszym niespodziewanie pojawił się dodatkowy wątek w postaci raportu na temat pracowników 50+, na który zareagowałem spontanicznie. W ten sposób zrobiły się 4 publikacje testujące. Efekt mnie pozytywnie zadziwił. Okazało się, że daję radę. Chcecie mnie czytać. Pisałem na początku głównie o sprzedaży i zarządzaniu sprzedażą. W oparciu o moje doświadczenie, a jak najmniej o cytaty z książek innych autorów. 

Na początku pisałem nieregularnie. Bywało, że 2 razy w tygodniu. Dopiero w kwietniu 2020 wprowadziłem znane nam do dzisiaj środy. Również wtedy pojawiły się pierwsze niezaplanowane nawiązania do tekstów piosenek.

20 maja 2020 dopracowałem się swojej osobistej formuły: teledysk, interpretacja słów piosenki i tekst nawiązujący do treści utworu. To stało się, jak i środowy poranek, moim znakiem rozpoznawczym.

W międzyczasie dopadły mnie 3 kryzysy: 1 września 2020, 8 grudnia 2020 i 13 kwietnia 2021. Za każdym razem wydawało mi się, że już nie mam o czym pisać. I właśnie wtedy otrzymywałem od Was największe wsparcie i całą masę zachęt do kontynuowania tej przygody. Mało tego, od marca do kwietnia 2021 pojawiały się sugestie, abym nie świrował, tylko oprócz artykułów szarpnął się na napisanie książki. Byliście tak skuteczni, że jak siadłem nad nią na poważnie w kwietniu, to 31 maja opublikowałem w Ridero „Łatwą sprzedaż”. 377 stron w wersji papierowej i 455 w e-booku. Poważne przedsięwzięcie. Tym bardziej, że nie wspomagałem się żadnym zawodowym redaktorem, edytorem czy korektorem. Wszystko wykonałem własnymi rękami, ucząc się w trakcie potrzebnych programów.

Stałem się dzięki Wam całkiem poczytnym autorem. Dzięki Wam odkryłem nieuświadomiony wcześniej talent. Dzięki Wam w każdą środę miałem spotkania z masą wspaniałych przyjaciół. Dzięki Wam poczułem się potrzebny.

Największym darem okazały się zawarte znajomości. W większości korespondencyjne, ale w kilku przypadkach doszło też do spotkań na żywo. To jest bezcenne.

Nie jestem w stanie podziękować wszystkim, którzy dali mi szansę przeżyć te wspaniałe chwile przez prawie 2 lata. Niemniej wymienię kilka osób, które najbardziej mnie cały czas podtrzymywały na duchu.

Absolutnym rekordzistą okazał się być Tomek Zając, który polecił każdy z moich 99 dotychczasowych artykułów. Niewiele mniej mają na koncie Małgorzata Ewa Trznadel, Robert Staszewski, Irmina Wrzosek-Morawska czy Grzegorz Mazurek. Trochę później dołączyli Krzysztof Fedorowicz, Łukasz Swoboda, Paweł Pabich, Arkadiusz Kodzis, Artur Ryczkowski, Paweł Musiał. Tych, którzy poparli ponad połowę moich publikacji musiałbym podać jeszcze kilkudziesięciu. Wybaczcie, że Was nie wymieniłem. Mam Was w sercu i o nikim nie zapomnę.

Tekst piosenki „If You Don’t Know Me By Now” mówi co prawda o tym, że skoro mnie jeszcze nie poznałeś, to już nigdy mnie nie poznasz, ale w moim przypadku pozostaje zawsze książka i możliwość sięgnięcia do wcześniejszych artykułów. Nie jest powiedziane też, że nie wrócę. Nie wiem w jakiej formie ani kiedy, ale nie wyobrażam sobie dzisiaj, że mógłbym porzucić tylu wspaniałych ludzi (swoich czytelników) na zawsze.

Teraz jest mi na pewno potrzebny reset. Zauważyłem bowiem u siebie coraz wyraźniejszą tendencję do uszczypliwych uwag i do zbytniego odkrywania się, zahaczającego niemalże o ekshibicjonizm. To jest groźne i muszę to jakoś przepracować.

Jedno jest pewne. Bez Was nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Wypromowaliście człowieka znikąd. To jest Wasz sukces, z którego możecie być dumni. Z całego serca życzę Wam, aby z podobnym skutkiem udało się wam wszystko, na czym wam zależy.

____________

Emilian Wojda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z

"When The Curtain Falls"

  Piosenka powstała w pierwszej połowie 2018 roku.  Na singlu ukazała się 17 lipca, promując album AOTPA. "When the curtain falls" to typowy hit, dynamiczny rock z atrakcyjnym riffem i emocjonalnym, krzykliwym śpiewem Josha. Zaskakuje natomiast tekst utworu, nietypowy dla  tego typu kompozycji. Opowiada o aktorce, która kiedyś była przedmiotem uwielbienia, ale uroda, sława i młodość przeminęły wraz z adoratorami oferującymi pierścionki zaręczynowe. Autor radzi jej aby odpoczęła. Żegna się z jej dotychczasowym wizerunkiem, który przestał być już porywający. Kurtyna, która opada po jej każdym przedstawieniu ma coraz bardziej gorzki smak. Aż przychodzi czas kiedy opada na zawsze. Sięgnąłem do tej piosenki po rozmowie z kolejnym rozgoryczonym menedżerem wysokiego szczebla, którego świat nagle runął w gruzy wraz z utratą eksponowanego stanowiska. które z sukcesami zajmował przez wiele lat. Dla takich osób to zwykle prywatna tragedia. Rzadko kiedy widzą w momencie zwolnienia celowo

"Creep" czyli trzeba wierzyć (w siebie).

Bohaterem piosenki zespołu Radiohead jest chłopak obsesyjnie zakochany w wyjątkowej i wręcz doskonałej (wg jego oceny) dziewczynie. Onieśmielony jej wyimaginowaną perfekcyjnością nie może się zdobyć na to, aby nawiązać z nią chociażby kontakt wzrokowy. Na przeszkodzie stoi zbyt niska samoocena. Taki odmieniec nie zasługuje przecież na obcowanie z aniołem ze snów. Thom Yorke napisał "Creep" w latach osiemdziesiątych, kiedy studiował jeszcze na Uniwersytecie Exter. Inspiracją była podobno dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie na jednym z pierwszych koncertów zespołu.  Ten utwór rozbrzmiewał mi w głowie od kilku miesięcy ale jakoś nie mogłem znaleźć powiązania tekstu piosenki z żadnym tematem, na który chciałbym coś napisać. Pomogły coraz liczniejsze publikacje dotyczące zaufania. Trudno mówić o zaufaniu bez dotknięcia zagadnienia wiary w siebie. Nie sposób też nie zauważyć, że kryzys sprzyja zwątpieniu. Temu zjawisku ulegają w dużej mierze sprzedawcy. Ograniczony popyt i zmiany