Przejdź do głównej zawartości

"Somebody Told Me"

 

„Somebody Told Me” to pierwszy singel zespołu The Killers z ich debiutanckiego albumu „Hot Fuss”. Trudno sobie wyobrazić lepszy start. Utwór od razu opanował szczyty list przebojów. Zaraz po pierwszej emisji 7 czerwca 2004 roku zajął 3 miejsce w rankingu singli w Wielkiej Brytanii. Ciekawostką jest to, że ta amerykańska grupa najpierw wydała płytę na Wyspach, a dopiero po 8 dniach wystartowała w USA. Założyli ją Brandon Flowers i Dave Keuning. Ten pierwszy nie krył zainteresowania twórczością Oasis, ale to ten drugi sprawił, że nie przeszedłem obok nich obojętnie. A to z powodu fascynacji Dave’a tym, co proponowali New Order. Zresztą nazwa „The Killers” została zapożyczona właśnie od New Order z klipu pt. „Crystal”.

Piosenka „Somebody Told Me” opowiada o chłopaku, który udaje się na dyskotekę, mając nadzieję, że poderwie jakąś fajną dziewczynę. Trafia do podejrzanej speluny. Sam opisuje ją jako miejsce bardzo oddalone od nieba. Chociaż klub nie jest wysokich lotów, dopisuje mu szczęście. Pojawia się tam kobieta, która od razu przyciąga jego uwagę. Jest nią bardzo zainteresowany i rozpoczyna „polowanie”. Zaczyna typowo od zdobycia jej imienia, zbliża się. Z każdą chwilą, którą z nią spędza czuje się coraz bardziej zauroczony.

Sielankę przerywa pewna wiadomość. Okazuje się, że kobieta, którą ma na celowniku nasz bohater, chodziła z jego byłą dziewczyną. To go kompletnie rozbija. Autor czuje się oszukany, nagle traci ochotę na cokolwiek więcej. Świadomość, że jego obiekt zainteresowania ma coś wspólnego z jego przeszłością, a może nawet bardziej zbyt skomplikowany dla niego obraz całej sytuacji, odbierają mu całkowicie chęć do zabawy. Udało mu się jednak już zwrócić uwagę tej kobiety. Niestety, teraz to nie ma znaczenia, zniechęcony wychodzi z klubu, zostawiając ją samą. Wystarczyło, że ktoś mu coś powiedział.

Usłyszałem ten kawałek ustawiając sobie stacje radiowe w samochodzie. I natychmiast zaczęło mi się układać o czym napiszę tym razem. 

Widać gołym okiem, że Polacy zapomnieli już kompletnie o pandemii.  Firmy w większości powróciły do pracy biurowej stacjonarnej. W jakimś zakresie zaakceptowały częściowo pracę zdalną czy hybrydową, ale zasadniczo ludzie wrócili do biur. A gdzie są skupiska ludzi, tam są plotki i obgadywanie. Trudno tego uniknąć, zwłaszcza w miejscu pracy. Tym bardziej, że praca na odległość nie dostarcza potrzebnego pokarmu. A teraz obiekty same się wystawiają. Proszą się wręcz, aby stały się naczelnymi tematami. Jak dawniej. Jak wtedy, kiedy było „normalnie”. 

Dużo rozmawiamy. Czasem z sensem, czasem bez, ale wciąż o czymś mówimy. Jesteśmy chyba jedynym gatunkiem na Ziemi, który tyle gada. A jak już nie ma z kim pogadać to pisze miliony postów w mediach społecznościowych. A o czym? Liczne badania prowadzone niemal przez każdy Uniwersytet z katedrą psychologii wskazują na to samo: głównie mówimy o innych. Nawet gdy zaczniemy o pracy, polityce, pogodzie czy hobby, to tematem najbardziej pożądanym pozostaje życie innych osób. Tak ujmując sprawę, nie ma wyjątku – plotkujemy wszyscy. Mniej lub więcej, gorzej, lepiej, ale jednak nawet najbardziej czujni dadzą się czasem ponieść fali. Inną sprawą jest też to, że mimo jednoznacznych konotacji z tym, że plotka jest zła – niekoniecznie musi taka być. Chociaż jeśli potocznie myślimy o plotce, to w negatywnym rozumieniu, bo przecież ta dobra plotka nazywana jest raczej komplementowaniem, chwaleniem. 

Plotka z zasady skupia się na opiniowaniu. Opisujemy zachowania i postępowanie innych, nadając im pewnego rodzaju wartości. Tak się składa, że częściej spotykamy krytykę. Są ludzie, którzy mają bardziej rozbudowaną potrzebę zajmowania się innymi osobami i to o nich myślimy – plotkarz. Ci, którzy są ostrożni z ocenianiem innych, uznawani są za wolnych od szerzenia plotek, co nie oznacza, że im się nie zdarzy o kimś czegoś powiedzieć. Dla uproszczenia warto jednak przyjąć, że plotkarz to ten, który obgadywaniem żyje. Najczęściej plotka pełni u niego funkcję oczyszczającą. Skupiając się na innej osobie po prostu odciąga uwagę od siebie. Lubi też plotkować, ponieważ daje mu to poczucie, że posiada tajne informacje na temat innej osoby, co daje z kolei przeświadczenie o posiadaniu władzy. Czasem plotkuje, aby się zemścić. Jeśli kogoś nie lubi, zazwyczaj szuka sojuszników, którzy podzielają jego uprzedzenia. Niechęć do osoby będącej celem plotki zostaje w ten sposób potwierdzona i usprawiedliwia krzywdzące zachowanie wobec niej. 

Jednak większość ludzi plotkuje, ponieważ doznaje poczucia ulgi, że komuś jest gorzej. Taki sposób na podwyższenie samooceny. Jego „kulawość” ma małe znaczenie, bo przekonanie o skuteczności tej drogi jest nie do obalenia. Przecież ludzie od zarania dziejów żywią się plotkami. Tabloidy mają największe nakłady. Serwis „Pudelek” jest odwiedzany miliony razy częściej niż „Science”. Celebryci są specjalistami od wszystkiego i bez mrugnięcia okiem są gotowi wypowiedzieć się autorytarnie na każdy temat, o którym nie mają zielonego pojęcia i nawet nie rozumieją, czym jest poruszane zagadnienie. Ale to ich słuchają. Działa prosty mechanizm. Ludzie chcą wiedzieć coś z polityki. Ale politykom nie wierzą, bo ci zawsze kłamią. Eksperci są zbyt fachowi i przynudzają. Więc kto zostaje? Do tego jeszcze taki produkt się lepiej sprzedaje, bo jest dowolnie sterowalny przez producentów i marketingowców. Fachowiec ma opory przed wygadywaniem bzdur. Ignorant ma z tego przyjemność. Publika też nie rozumie a podane ładnie, więc w czym rzecz.

Tak też wg mnie działa plotka. Rozsiewają ją ci, co mają opinię, że wiedzą więcej niż inni. Przekaz z okazaniem troski i prawdziwym przejęciem robi swoje.  Nawet jak im nie wierzymy, to niestety zarazek zainfekował organizm.

Nawet niewinna z pozoru plotka to często najgorsza zmora każdego z nas. Nie ma osoby, która chociaż raz nie padła jej ofiarą. Ogrom zniszczeń, jakich dokonuje zależy od tego, jak bardzo drażliwych kwestii dotyczy oraz od siły charakteru „obgadywanego”. Niektórzy mniej przejmują się tym, że są przedmiotem obiegu wiadomości między znajomymi, innych, bardziej wrażliwych, krążące informacje z ich życia potrafią doprowadzić na skraj załamania.

Zadziwiający jest fakt, jak bardzo plotkarze lubują się w nieszczęściu drugiego człowieka. Zwykle żerują na tym, co komuś nie wyszło, ubarwiając historię tak, że nawet zwykłe niepowodzenie urasta do rangi katastrofy. Uczucia poszkodowanego i jego rodziny nie są istotne. Liczy się tylko dawka adrenaliny, której dostarcza rozsiewanie, najlepiej do jak najliczniejszego grona odbiorców, niekoniecznie zgodnych z prawdą nowinek.

Plotka jest najpotężniejszą bronią w ręku tych, którzy chcą nam zaszkodzić, a nie posiadają odpowiednich faktów do tego celu. Znacznie łatwiej bowiem puścić wodze fantazji niż czekać na prawdziwy błąd. Nawet jeśli nie odniesie się pożądanego efektu, zawsze można zasiać niepokój. Z niesprawdzonych, niepochlebnych zarzutów trudno jest nam się wytłumaczyć. Nieważne, czy chcemy się z nich oczyścić przed szefem, opinią publiczną czy ukochaną osobą. A zgodnie z panującym określeniem, że „w każdej plotce jest ziarno prawdy”, łatwiej ludziom uwierzyć w nasze niewłaściwe postępowanie, nawet jeśli to fałsz. Miałem kiedyś takiego typka w mojej pierwszej pracy w Kodaku. Facet spędzał minimum godzinę dziennie u Prezesa opowiadając jakieś wymyślone historie o każdym z nas. Jego „gumowe ucho” było przy tym monstrualnych rozmiarów. Pewnego dnia staliśmy w kilka osób i rozmawialiśmy ze sobą o jakimś meczu. Korytarzem szybkim krokiem szedł kolega i głośno (bo był jeszcze daleko od nas) zapytał czy nie widzieliśmy Pana D. Ja wtedy odruchowo odparłem, żeby się nie darł, tylko mówił szeptem, to zaraz wyrośnie jak spod ziemi. Koledzy dla żartu zaczęli sobie coś mówić na ucho i … w ciągu 2 sekund objawił się Pan D. Mimo, że mieliśmy rozpoznaną doskonale sytuację to ten gość nam napsuł tyle krwi, że osoba spoza tego układu nie jest w stanie sobie wyobrazić.

Podobno jeśli rozmawiają cztery osoby, to trzy z nich plotkują. Albo nawet wszyscy.  Plotkowanie to rodzaj rozmowy, w której padają informacje nieformalne, pogłoski, przypuszczenia, wieści niepotwierdzone, najczęściej dotyczące życia osobistego innych ludzi. O szefach i kolegach, ich wyglądzie, zachowaniu i życiu prywatnym, sytuacji w firmie. Plotki najczęściej dotyczą tego, o czym nie mówi się głośno, co nie funkcjonuje w formalnym obiegu. 

Plotka nie musi być zawsze zła. Czemuś służy. Po pierwsze zacieśnia kontakty społeczne. Badania pokazują, że kiedy mówimy o innych, a nawet kiedy dowiadujemy się, że to o nas dużo się mówi - wzrasta nam poziom oksytocyny, hormonu sprzyjającego nawiązywaniu i podtrzymywaniu więzi. Oczywiście, kiedy mówi się o nas dobrze. Po drugie, plotkowanie służy nam do obniżania napięcia. Kiedy ktoś nas źle traktuje (np. wykorzystuje przewagę swojego stanowiska w pracy, żeby zwracać się do nas opryskliwie czy wywierać presję) często wymieniamy informacje z kolegami – czy oni też doświadczają takich nieprzyjemności ze strony tej osoby? Kiedy zauważamy, że jedziemy z innymi „na jednym wózku”, jest nam trochę lżej.

Często plotkujemy o ludziach, którzy naruszają reguły życia w grupie. Mówimy np. o notorycznym spóźnianiu się kogoś z zadaniami albo przychodzeniu do pracy. Albo o spryciarzach, którzy podrzucają innym swoje obowiązki. Plotka bywa wtedy sposobem, by tę osobę przywołać do porządku, by wyregulować zasady - bo dzięki niej mamy efekt wspólnego oburzenia, niezgody na łamanie reguł. I chociaż też nie pochwalam, to jednak obserwuję skuteczność i powszechność tej praktyki.

To dzięki plotkom dowiadujemy się, kto może być naszym dobrym partnerem, z którym można owocnie współpracować, a od kogo powinniśmy trzymać się z daleka. Oczywiście powinniśmy to zweryfikować, ale bez takiego ostrzeżenia nie sprawdzalibyśmy.

W ciągu ewolucji to kto zostanie przyjęty do wspólnoty, a kto nie, było zagadnieniem wagi życia i śmierci. Ludzie słusznie ostrzegali się przed zdrajcami, oszustami i mordercami. Plotka zawsze pomagała podjąć decyzję, kogo powinniśmy przyjąć do grona naszych przyjaciół i znajomych. Już małe dzieci ostrzegają się przed osobnikami z tej samej piaskownicy gotowymi zepsuć nawet najlepszą zabawę.

Plotka i obmowa nie tylko pozwalają wybrać osoby najlepiej pasujące do naszej grupy. Wzmacniają także jej spójność i wzajemne zaufanie. Obawa, żeby samemu nie stać się ofiarą fali plotek, trzyma członków grupy w ryzach. W ostatecznym rachunku komuś, kto drastycznie naruszył obowiązujące w niej zasady, grozi wyrzucenie z niej i potępienie, a tego nikt przecież nie chce.

***

Dlaczego zatem plotkowanie nie może pozbyć się odium czegoś nagannego i niewłaściwego? Dlaczego ludzi rozpowszechniających różne ploteczki posądza się z reguły o chęć manipulowania innymi? Być może po prostu nie lubimy, gdy inni plotkują, ponieważ boimy się, że może chodzić właśnie o nas. A to oznacza, że nasza reputacja nie jest już wyłącznie w naszych rękach i nie mamy już wpływu na to, co o nas sądzą inni.

Nasze negatywne stanowisko wobec plotek i obgadywania innych bierze się zatem głównie z obawy, żeby nas nie wzięto teraz na języki. Doskonale pamiętam co myślałem o każdym rozpoznanym plotkarzu: skoro tak mówi o innych, to pewnie tak samo mówi o mnie gdy tylko opuszczam towarzystwo. Niestety myślenie w kategoriach zagrożenia wobec własnej osoby jako obiektu plotek jest zwykle niewystarczające do zwalczania plotek w ogóle. Dopóki mówią o innych, jakoś to uchodzi na sucho. A szkoda, bo jeden plotkarz może zepsuć atmosferę w całej firmie. Może doprowadzić do tego, że tak, jak w piosence „Somebody Told Me” jakaś niesprawdzona wiadomość zrujnuje całkiem nieźle zapowiadający się związek.

Nie da się sprawić, by ludzie nie rozmawiali o prywatnych sprawach. To zupełnie naturalne, że ciekawi nas życie innych ludzi i że sami chcemy dzielić się swoim, opowiadać o swoich doznaniach, partnerach, dzieciach. Można jednak zadbać o to, aby te opowieści były przyjazne, miłe, wzmacniające. Wszyscy na tym korzystają. Nikogo nie trzeba przekonywać ile znaczy dobra atmosfera w pracy. Jak wpływa nie tylko na samopoczucie i chęć wstawania rano do nowych zadań, ale wprost na wyniki. Co są w stanie osiągnąć zespoły wspierające się, w porównaniu z tymi, gdzie króluje intryga? Szkolenia z komunikacji najczęściej nastawione są na skuteczne formy uzyskiwania swoich celów za pomocą opanowanych perfekcyjnie narzędzi komunikacji. To jest fajne i zawsze bardzo efektowne, ale kompletnie nieskuteczne, jeśli żyjemy w środowisku, gdzie za twoimi plecami krążą opowieści dziwnej treści. Jeśli ktoś zaczyna od „Somebody Told Me”, to co zwykle pojawia się po takich słowach? 

W literaturze fachowej jest mnóstwo wskazówek jak radzić sobie z plotką. Ja ograniczę się do kilku najistotniejszych, wynikających z mojego doświadczenia. Może ktoś będzie miał ochotę skorzystać. 

  • Jeśli już o tobie plotkują, to gdy publicznie się tłumaczysz i komentujesz plotkę o sobie, sprawiasz jedynie, że zostanie lepiej zapamiętana. Zasady medialnego PR-u mówią: jeśli plotki nie są bardzo raniące, nie podkopują pozycji danej osoby, lepiej je ignorować. Nie staniemy przecież na środku biura i nie powiemy: słuchajcie, podobno mówi się o mnie to i tamto, to nieprawda.

Jeśli plotkują o innych:

  • Nigdy nie ufaj plotce – sprawdzaj informacje
  • Sam nie koloryzuj – staraj się nie dokładać nic od siebie. Zwykła rozmowa nie musi być przecież źródłem sensacji.
  • Staraj się wyłapywać granice pomiędzy konstruktywną opinią a zwykłym obgadywaniem. Najlepiej poprzez rozpoznanie do czego prowadzi dana rozmowa.
  • Przekazując coś komuś opieraj się głównie na faktach. Opinie pod wpływem emocji zwykle przekłamują rzeczywisty obraz. 
  • Mimo że plotka może być przyjemna, nie powinna być głównym tematem rozmowy. Jeśli już się pojawi, to niech będzie wyłącznie jakimś dodatkiem. Jej ranga wtedy nie osiągnie istotnych rozmiarów.
  • Mów odważnie stop, jeśli słyszysz coś krzywdzącego o kimś. Ktoś kiedyś powstrzyma w ten sam sposób obgadywanie ciebie.

Im lepszy szef, tym mniej plotek. Im mniej plotek tym lepsza firma. Żadne półśrodki nie zastąpią tej reguły. Nie daj się wciągać w zabawę „ktoś mi coś powiedział”, bo na końcu uderzy ona również i w ciebie.

-----------------

Emilian Wojda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z

"When The Curtain Falls"

  Piosenka powstała w pierwszej połowie 2018 roku.  Na singlu ukazała się 17 lipca, promując album AOTPA. "When the curtain falls" to typowy hit, dynamiczny rock z atrakcyjnym riffem i emocjonalnym, krzykliwym śpiewem Josha. Zaskakuje natomiast tekst utworu, nietypowy dla  tego typu kompozycji. Opowiada o aktorce, która kiedyś była przedmiotem uwielbienia, ale uroda, sława i młodość przeminęły wraz z adoratorami oferującymi pierścionki zaręczynowe. Autor radzi jej aby odpoczęła. Żegna się z jej dotychczasowym wizerunkiem, który przestał być już porywający. Kurtyna, która opada po jej każdym przedstawieniu ma coraz bardziej gorzki smak. Aż przychodzi czas kiedy opada na zawsze. Sięgnąłem do tej piosenki po rozmowie z kolejnym rozgoryczonym menedżerem wysokiego szczebla, którego świat nagle runął w gruzy wraz z utratą eksponowanego stanowiska. które z sukcesami zajmował przez wiele lat. Dla takich osób to zwykle prywatna tragedia. Rzadko kiedy widzą w momencie zwolnienia celowo

"Creep" czyli trzeba wierzyć (w siebie).

Bohaterem piosenki zespołu Radiohead jest chłopak obsesyjnie zakochany w wyjątkowej i wręcz doskonałej (wg jego oceny) dziewczynie. Onieśmielony jej wyimaginowaną perfekcyjnością nie może się zdobyć na to, aby nawiązać z nią chociażby kontakt wzrokowy. Na przeszkodzie stoi zbyt niska samoocena. Taki odmieniec nie zasługuje przecież na obcowanie z aniołem ze snów. Thom Yorke napisał "Creep" w latach osiemdziesiątych, kiedy studiował jeszcze na Uniwersytecie Exter. Inspiracją była podobno dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie na jednym z pierwszych koncertów zespołu.  Ten utwór rozbrzmiewał mi w głowie od kilku miesięcy ale jakoś nie mogłem znaleźć powiązania tekstu piosenki z żadnym tematem, na który chciałbym coś napisać. Pomogły coraz liczniejsze publikacje dotyczące zaufania. Trudno mówić o zaufaniu bez dotknięcia zagadnienia wiary w siebie. Nie sposób też nie zauważyć, że kryzys sprzyja zwątpieniu. Temu zjawisku ulegają w dużej mierze sprzedawcy. Ograniczony popyt i zmiany