Przejdź do głównej zawartości

"Friday I'm In Love"

 

Robert Smith opisuje w tej piosence absurdalną miłosną historię. "Friday I'm In Love" opowiada o człowieku, który chce spędzać romantyczne chwile ze swą ukochaną. Niewiarygodną fanaberią jest, że ma na to ochotę tylko i wyłącznie w piątki. Cała reszta tygodnia jest dla autora kompletnie nieważna.

W ogóle nie myśli o tej kobiecie ani w poniedziałek, ani w czwartek. Tylko piątek jest dniem, w którym serce wokalisty budzi się do życia. Jedynie tego dnia chce wyznawać miłość i oddawać się radosnym uniesieniom. Może odrzucać swą kochankę od soboty do czwartku i nie tęsknić za nią ani przez moment. Liczy się jedynie ten jeden wyjątkowy dzień.

Tak dziwaczny pomysł na piosenkę bardzo spodobał się Smithowi właśnie przez swą niecodzienność i irracjonalność. Postanowił go przekuć w tekst. Tak powstał niekwestionowany przebój "Friday I'm In Love".

Pisząc swoje felietony przyjąłem zasadę, że temat wymyślam w ostatniej chwili siadając do komputera. Z reguły po kilku minutach coś się pojawia i zaczynam stukać w klawiaturę. I jakoś idzie. Są jednak takie dni, kiedy głowa zupełnie pusta i wtedy na ratunek przychodzi The Cure. Może poprzez swój niekonwencjonalny własny styl, może przez jakieś niewytłumaczalne powiązania energetyczne, ale gdy pojawia się w moich myślach ten zespół – wszystko zaczyna się układać. 

Nie inaczej było tym razem. A swoją drogą, moi stali czytelnicy łatwo mogą policzyć, że kompletną zaćmę miałem dokładnie 6 razy. Sympatycy grupy mogą się zastanawiać, jak ona może pomóc w procesie twórczym skoro wszystkie teksty ma o miłości. Gdzie tu jakaś inspiracja? Otóż w różnorodności. To sztuka przedstawiać to samo na tak wiele sposobów. A ten zastosowany w wybranym dzisiaj przeze mnie utworze potrafi zaskoczyć każdego i, co najistotniejsze, może prowadzić do nieoczywistych skojarzeń. Kocham tylko w piątek, to przyjacielem tym bardziej mogę być tylko raz w tygodniu. Albo w ogóle wtedy, kiedy jest to dla mnie wygodne. 

Idąc tą ścieżką postanowiłem napisać dzisiaj o przyjaźni. A raczej o dewaluacji tego pojęcia. To nic, że poświęcono temu zagadnieniu miliony publikacji. Piosenek o miłości napisano jeszcze więcej, a i tak wciąż powstają następne.

Takie podejście do zastanowienia się nad przyjaźnią, jak sugerują muzycy The Cure, w odniesieniu do bycia zakochanym w piątki wiąże się z moim spostrzeżeniem, że słowo przyjaciel jest nadużywane na każdym kroku. Coś musi być bardzo nie halo, jeśli dzisiaj mając na myśli głęboką więź musimy zaznaczyć, że chodzi o „prawdziwą” przyjaźń. Kiedy słyszymy: „mam wielu przyjaciół, ale takich prawdziwych dwóch” - to jest przecież równie abstrakcyjne jak tekst tytułowej piosenki.

Zasadniczo problem chyba tkwi przede wszystkim w tym, że prawie każdy ma jakąś swoją definicję przyjaźni. Czyli ilu ludzi, tyle interpretacji. Jedni za przyjaciół uważają wspólnych imprezowiczów. Inni realizują się jako przyjaciele uczepiając się jakiegoś nieszczęśnika, żeby pocieszając go dowartościowywać się samemu. Są tacy, którzy przyklejają się do osoby, której się dobrze powodzi, aby partycypować w korzystaniu z posiadanych przez nią dóbr. Spotkamy też takich na dobre, ale już nie na złe. Kiedy żyje im się razem wspaniale, ale w pewnym momencie coś się zaczyna sypać, szybko poznają nowych przyjaciół, jednocześnie porzucając tych z problemami. Kółka wzajemnej adoracji, klubiki towarzyskie, koterie – to przecież grono przyjaciół. Nie może zatem dziwić, że potem musimy żyć z takimi koszmarkami słowotwórczymi jak „prawdziwy” przyjaciel i dla odróżnienia „fałszywy”. 

Nie zapędzając się tak głęboko w różnego rodzaju wypaczenia i tak można stwierdzić, że dla jednych przyjaźń będzie oznaczała bezwarunkową akceptację, dla innych – zrozumienie i wsparcie, a dla jeszcze innych – możliwość spędzenia czasu z osobami, na których zawsze można polegać. 

O przyjaźni już w czasach antycznych pisali Seneka i Cyceron. Obaj podkreślali wartość przyjaźni jako gwarancji samorealizacji i warunku ukształtowania pełni człowieczeństwa. Epikur natomiast twierdził, że: „Spośród wszystkich sposobów, jakie ci wskazuje mądrość dla osiągnięcia szczęścia, najskuteczniejszym, najpewniejszym i najsłodszym jest przyjaźń”. Z kolei Arystoteles stworzył pojęcie przyjaźni idealnej (teleia philia), która jest wartością samą w sobie oraz tzw. przyjaźni służących realizacji pewnych celów. Opartych na wzajemnych korzyściach czy związanych z odczuwaniem przyjemności.

Jak widać ludzie od wieków zastanawiają się nad wyjaśnieniem, co to jest przyjaźń i pragną zrozumieć jej sens. Najwyraźniej nikt jednak nie dał jeszcze wyczerpującej odpowiedzi na to pytanie. Jedni podają nazbyt lukrowane definicje relacji przyjacielskiej, inni z kolei podkreślają jedynie jej utylitarne znaczenie.

Tym samym wychodzi na to, że można pogubić się w określeniach, kim jest przyjaciel. Pojawiło się w związku z tym kilka dominujących kierunków:

  1. Przyjaciółmi nazywamy znajomych, z którymi spotykamy się na grillu, kolegów, z którymi chodzimy na piwo, zaprzyjaźnione pary, z którymi organizujemy weekendowe wypady za miasto czy nowe, fajne osoby spotkane podczas ostatnich wakacji. Ale nie oszukujmy się, dla większości z nich jesteśmy atrakcyjni dopóki wesoło spędzamy razem czas. Stąd tak wielkie rozczarowanie, gdy "przyjaciele" rozpływają się we mgle, kiedy tylko mamy jakieś kłopoty. Jeśli słowem przyjaciel określamy wszystkich znajomych to okazuje się, że mamy ich tabuny. A przecież przyjaźń to głęboka więź budowana latami, to związek, który przechodzi przez różne fazy i wystawiany jest na rozmaite próby. Takich „prawdziwych” przyjaciół każdy z nas ma zwykle kilku, a czasem tylko jednego. Znaczenie tego słowa zostało w naszych czasach niestety bardzo spłycone.

  2. Przyjaciel powinien wiedzieć o mnie wszystko. Przed przyjacielem nie trzeba niczego udawać. Można naprawdę być sobą, można się bezpiecznie "odkryć", pokazać swoje słabości. Można jednak nie znaczy trzeba. To nie jest warunek. Przyjaźń nie polega na tym, żeby całkowicie obnażyć się przed drugim człowiekiem. To jest nie tylko niekonieczne, ale często wręcz wbrew naturze ludzkiej, bo każdy z nas ma taki wewnętrzny obszar, który jest tylko jego, jeśli go ukrywa to wcale nie dlatego, że  z przyjaźnią jest coś nie tak. Natomiast szalenie istotne jest zaufanie i świadomość, że kiedy już pokażemy przyjacielowi swoją gorszą stronę, to on się od nas nie odwróci ani też nie wykorzysta tego co wie przeciwko nam. Przyjaciel to ktoś, kto potrafi być lojalny, umie dochować tajemnicy.

  3. Powszechnie uważa się, że przyjaciel powinien akceptować wszystkie nasze wady. To zastanówmy się: po co nam przyjaciel? Czy tylko po to, żeby wysłuchiwał naszych skarg, głaskał po głowie i ratował z każdej życiowej opresji? Jeśli uznamy, że przyjaciel powinien nas bezwarunkowo akceptować, to wcale nie oznacza godzenia się na wszystko ani tolerowania tego, co jest w naszym postępowaniu naganne. Człowiek życzliwy potrafi być krytyczny wobec nas. Często naiwnie oczekujemy, że przyjaciel rozwiąże wszystkie nasze problemy, ochroni nas przed konsekwencjami nierozsądnych poczynań, pospłaca nasze długi, pozałatwia trudne sprawy. A przecież przyjaźń nie powinna polegać tylko na tym, żeby się wzajemnie pocieszać, ale też na tym, żeby sygnalizować, że coś jest nie tak, jeśli trzeba. Ważne tylko, żeby robić to we właściwy sposób. Mówić trudne rzeczy, nie oceniając i nie raniąc drugiej osoby. Najczęściej nieporozumienia pomiędzy bliskimi ludźmi wynikają bowiem z problemów komunikacyjnych. Bywa, że czujemy się zawiedzeni na przyjaciołach, a to nie zawsze ich wina. Czasem po prostu zbyt wiele oczekujemy i próbujemy zrzucić na innych odpowiedzialność za własne życie.

  4. Kolejnym twardym przekonaniem jest to, że przyjaciel zawsze musi mieć dla mnie czas. Przyjaźń to nie jest służba, a przyjaciel nie może być dostępny na każde nasze zawołanie. Poza tym musi być równowaga pomiędzy tym, co z siebie dajemy innym, a co od nich bierzemy. Jeśli ktoś uwiesza się jak bluszcz na drugiej osobie, to nie jest to moim zdaniem prawdziwa przyjaźń. Chodzi mi o to, aby przyjaźń nie opierała się na jakiejkolwiek zależności. Aby była czysta i bezinteresowna. Przymus ją prędzej czy później zabije.

  5. Chociaż mógłbym wymienić  mity związane z pojęciem przyjaźni praktycznie bez końca, przytoczę jeszcze tylko jeden. Otóż jest dość liczna reprezentacja osób, które twierdzą, że o przyjaźń nie warto dbać, bo jeśli jest prawdziwa to przetrwa każdą burzę. Czasem wydaje nam się, że wystarczy raz określić relację z drugim człowiekiem i tak już będzie zawsze. Idealizujemy przyjaźń podobnie jak miłość. Tymczasem życie wystawia nas na liczne próby, z których ani my sami, ani nasi przyjaciele nie zawsze wychodzimy zwycięsko. Przyjaźń to nie tylko miłe chwile, które ze sobą spędzamy. To także trudne momenty. Albo je razem przetrwamy, albo nie. Nie przypadkiem mówimy, że przyjaciół poznaje się w biedzie, bo ekstremalne sytuacje to największy sprawdzian. W trudnym momencie przyjaciel samą swoją obecnością daje nam poczucie bezpieczeństwa. Działa jak mur, o który można się oprzeć. Chwile, gdy czujemy głęboką więź z drugim człowiekiem, dają nam ogromną energię i siłę.

Katalog cech prawdziwych przyjaciół obejmuje takie przymiotniki, jak: empatyczny, lojalny, miły, sympatyczny, prawdomówny, pomocny, życzliwy, wierny, dyskretny, wspierający, koleżeński, otwarty itp. Przyjaciel akceptuje drugą stronę z całym dobrodziejstwem inwentarza, z wadami i zaletami, sukcesami i upadkami. Rozumie, ale nie ocenia. Zna słabości, ale ich nie wykorzystuje dla własnych korzyści. Pomaga, a nie zazdrości sukcesów przyjaciela. Słucha, ale daje też prawo do przemilczania pewnych spraw. Nie pociesza, nie mówi: „Nie przejmuj się”, ale towarzyszy w cierpieniu.

Przyjaciel respektuje prawo do wolności i nie domaga się za wszelką cenę swojej obecności w życiu drugiej osoby. Nie dąży uparcie do całkowitej zbieżności poglądów i jedności myśli, ale szanuje odmienność i niezależność. Zdaje sobie sprawę z prawdy, że nie ma się przyjaciół, ale z przyjaciółmi się jest, zarówno w chwilach dobrych, jak i złych. Przyjaciel ciągle doskonali się w wybaczaniu i wdzięczności, rozumieniu i słuchaniu, poczuciu humoru i umiejętności dawania wskazówek. Jaki jest dobry przyjaciel? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Warunkiem przyjaźni jest zdolność lubienia samego siebie. Nie da się cenić kogoś innego, jeżeli nie szanuje się swojej osoby. Przyjaciel powinien chyba starać się postępować w taki sposób, jak sam chciałby być traktowany przez przyjaciół.

Ale to wszystko dotyczy „prawdziwych” przyjaciół. 

Niestety prawdopodobnie każdy z nas spotkał w swoim życiu osobę, którą uznał za przyjaciela, zaufał jej, poświęcił czas, uwagę, może coś więcej, w zamian nie dostając nic oprócz rozczarowania, a niektórzy może nawet doznali cierpienia. To ten (aż dostaję szczękościsku) „fałszywy” przyjaciel. Czasem rozpoznanie „fałszywego” przyjaciela nie jest łatwe. Jego zdemaskowanie może trwać lata. Większość jednak nie jest aż tak uważna, aby się tak sprytnie kamuflować. To raczej my nie chcemy widzieć symptomów. A jest ich sporo.

Przede wszystkim:

  1. Zazdrości ci sukcesów i cieszy w duchu z twoich niepowodzeń. Wymykają mu się sformułowania typu: „świetna prezentacja, kto ci pomagał ją zrobić?”. Albo: „Piękny kostium. To wciąż ten sam rozmiar?”. Nawet jak lubimy przebywać w towarzystwie osób, których stylem jest uszczypliwe poczucie humoru, to pewne stwierdzenia nie klasyfikują się do kategorii żartu, tylko są wyrazem ewidentnej zawiści. Zresztą najlepiej to widać po zachowaniu w stosunku do obcych. Jeśli dana osoba z łatwością obraża innych, wyśmiewa się z nich, krytykuje, to prawdopodobnie ma taki stosunek do wszystkich. Do ciebie też, gdy nie widzisz i nie słyszysz.

  2. Jest interesowny. Nie widzi problemu w tym, żeby wprosić się na kawę, kiedy masz milion spraw na głowie lub wpaść tuż przed twoim wyjściem i mieć pretensję, że nie masz czasu na plotki. Fałszywy przyjaciel jest bardzo oddany w chwili, kiedy czegoś od ciebie chce. Potrzebuje pieniędzy, podwózki do miasta, chce coś pożyczyć, albo też potrzebuje kogoś do opieki nad kotem? Wtedy możesz liczyć na jego sympatyczne gesty i pozornie miłe słowa. Niestety tylko wtedy. W towarzystwie innych znajomych porzuca cię i znów interesuje, gdy jesteś mu do czegoś potrzebny. To widać i czuć.

  3. Dorzućmy może jeszcze, że jest szczery do bólu, bo przecież kto ci powie prawdę, jak nie przyjaciel. A chodzi tylko o to, aby usprawiedliwić chęć ranienia ciebie. Nie prosi lecz żąda. Chce być niezastąpiony, więc zaczyna cię kontrolować i w rzeczywistości osaczać. Jest wiecznym zwycięzcą, co go upoważnia do narzucania swojego zdania i nie liczenia się z odmową. To wszystko widać.

Jeśli czujesz, że wasza relacja jest jednostronna, przypomina nie dialog, lecz monolog, do którego słuchania jesteś zmuszany, rozważ wycofanie się z tej znajomości najszybciej jak możesz. Nie będzie to łatwe ani przyjemne, ale w długodystansowym rozrachunku na pewno korzystne.

***

Obecnie znaczenie przyjaźni zdewaluowało się katastrofalnie. Jeżeli ktoś nie służy osobistej korzyści albo nie dostarcza przyjemności (np. w formie zapewnienia rozrywki), nie ma szans, by być czyimś przyjacielem, bo jest nieużyteczny. Ludzie zapominają, że przyjaźń, podobnie jak inne relacje międzyludzkie, wymaga pracy, wysiłku, zaangażowania i pielęgnacji, bo w przeciwnym razie umiera. Przyjaźń nie ma zdolności samopodtrzymywania się. Jeśli się o nią nie dba, przestaje być przyjaźnią, zmieniając się w zwykłą znajomość, ograniczoną do kurtuazyjnej wymiany przyjemności, np. wysłania życzeń z okazji urodzin czy Świąt Bożego Narodzenia. Taka przyjaźń w piątek.

------------------

Emilian Wojda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z

"When The Curtain Falls"

  Piosenka powstała w pierwszej połowie 2018 roku.  Na singlu ukazała się 17 lipca, promując album AOTPA. "When the curtain falls" to typowy hit, dynamiczny rock z atrakcyjnym riffem i emocjonalnym, krzykliwym śpiewem Josha. Zaskakuje natomiast tekst utworu, nietypowy dla  tego typu kompozycji. Opowiada o aktorce, która kiedyś była przedmiotem uwielbienia, ale uroda, sława i młodość przeminęły wraz z adoratorami oferującymi pierścionki zaręczynowe. Autor radzi jej aby odpoczęła. Żegna się z jej dotychczasowym wizerunkiem, który przestał być już porywający. Kurtyna, która opada po jej każdym przedstawieniu ma coraz bardziej gorzki smak. Aż przychodzi czas kiedy opada na zawsze. Sięgnąłem do tej piosenki po rozmowie z kolejnym rozgoryczonym menedżerem wysokiego szczebla, którego świat nagle runął w gruzy wraz z utratą eksponowanego stanowiska. które z sukcesami zajmował przez wiele lat. Dla takich osób to zwykle prywatna tragedia. Rzadko kiedy widzą w momencie zwolnienia celowo

"Creep" czyli trzeba wierzyć (w siebie).

Bohaterem piosenki zespołu Radiohead jest chłopak obsesyjnie zakochany w wyjątkowej i wręcz doskonałej (wg jego oceny) dziewczynie. Onieśmielony jej wyimaginowaną perfekcyjnością nie może się zdobyć na to, aby nawiązać z nią chociażby kontakt wzrokowy. Na przeszkodzie stoi zbyt niska samoocena. Taki odmieniec nie zasługuje przecież na obcowanie z aniołem ze snów. Thom Yorke napisał "Creep" w latach osiemdziesiątych, kiedy studiował jeszcze na Uniwersytecie Exter. Inspiracją była podobno dziewczyna, którą wypatrzył w tłumie na jednym z pierwszych koncertów zespołu.  Ten utwór rozbrzmiewał mi w głowie od kilku miesięcy ale jakoś nie mogłem znaleźć powiązania tekstu piosenki z żadnym tematem, na który chciałbym coś napisać. Pomogły coraz liczniejsze publikacje dotyczące zaufania. Trudno mówić o zaufaniu bez dotknięcia zagadnienia wiary w siebie. Nie sposób też nie zauważyć, że kryzys sprzyja zwątpieniu. Temu zjawisku ulegają w dużej mierze sprzedawcy. Ograniczony popyt i zmiany