Przejdź do głównej zawartości

"Everybody's Changing" czyli dorastanie do zmian.

 


Ta pozornie "słodziutka" piosenka zespołu Keane porusza dosyć poważne tematy. „Everybody’s Changing” to opowieść o tym, że czasy się zmieniają czy tego chcemy, czy nie. Bohater utworu coraz gorzej radzi sobie z pędzącym wokół niego światem. Zauważa, że wszyscy jego przyjaciele już dawno dorośli i poszli do przodu ze swoim życiem, podczas gdy on sam stoi z boku, nie potrafiąc podjąć decyzji, co ma ze sobą zrobić. Nie wie, czy lepiej będzie nagiąć się do otoczenia i tak jak wszyscy inni po prostu biec przed siebie, czy dalej trzymać się kurczowo przeszłości, uparcie odmawiając spojrzenia prawdzie w oczy. Napawa go to smutkiem. Dociera jednak do niego, że nie da się powstrzymać upływu czasu i podejmuje w końcu próbę pogodzenia się z naturą. Już wie, że trzeba umieć zostawić za sobą to co było i nauczyć się patrzeć w przyszłość z nadzieją, a nie obawą. Piosenka okazała się na tyle nośna, że angielska Partia Konserwatywna podkradła ją bez wiedzy autorów do ilustrowania swojej kampanii wyborczej w 2010.

Zmiana jest jednym z najtrudniejszych problemów, którym zajmują się zarówno specjaliści od zarządzania, jak i psycholodzy. Dotyka bowiem w równym stopniu życia zawodowego i prywatnego. Nie sposób tych sfer rozdzielić, niemniej bardziej skupię się na tej zawodowej.

Jest bardzo dużo powodów, które sprawiają, że temat nie jest łatwy. Aby wymienić wszystkie, wskazane byłoby napisanie książki. W pojedynczym artykule siłą rzeczy mogę tylko wspomnieć o kilku, i to mając świadomość braku możliwości wyczerpania zagadnienia. Ma to swoje dobre strony, gdyż może zainicjować wiele poważnych długotrwałych dyskusji wśród różnych zaprzyjaźnionych ze sobą środowisk. Bardzo bym się ucieszył, gdyby tak się stało.

O zmianach w firmach mówi się bez przerwy ponieważ jest to wynik naturalnego procesu rozwiązywania różnych codziennych problemów czy konfliktów, nadążania za rozwojem rynku, modami, czymkolwiek. Każdy ma świadomość, że czas pędzi nieubłaganie, a wraz z nim zmienia się otoczenie do którego albo uda nam się dopasować, albo odpadniemy gdzieś w niebyt.

Z drugiej strony rozmowy o zmianach przybierają (a nawet zalewają nas jak fala powodziowa) przy okazji rożnych kryzysów. Wtedy bowiem dochodzi do większości, że staje przed czymś nieuchronnym.  Wcześniej też takie było, ale była też większa tolerancja na bagatelizowanie oznak konieczności wprowadzania zmian. Było wiele badań (nie potrafię teraz przytoczyć jakiegoś konkretnego podającego twarde dane), które potwierdzały pewnego rodzaju "schizofrenię" wśród pracowników i ich menedżerów. Otóż zdecydowana większość deklaratywnie jest zwolennikiem niemal każdego procesu zmiany, a jak już przyjdzie co do czego, to prawie jak jeden mąż stawiają blokady w obronie starego porządku. Bywają wyjątki. Rzadziej jednak niż byśmy oczekiwali.

O powodach możemy dowiedzieć się z setek rozpraw naukowych i nieprzebranej liczby dostępnych szkoleń. Tylko po co? Jeśli to też nic nie zmienia. Dowiadujemy się, że zmiany są konieczne, że jest to proces do ogarnięcia i w jaki sposób radzić sobie z oporem i co? I od nowa to samo. Trochę więcej szumu przy kryzysie bo wypada, a życie toczy się swoim torem. Ci co mieli parcie na zmiany nadal mają, choć część zrezygnowanych się wykrusza, a ci co w zmianach widzieli dla siebie zagrożenie jeszcze częściej i szerzej je dostrzegają. Jakoś mimo szkoleń nie pojawiają się nieprzebrane zastępy optymistów.

Zawsze będą ludzie, których podstawową motywacją będzie unikanie problemów. Którzy muszą sobie wyobrazić najpierw te wszystkie kłopoty, jakie ich mogą spotkać jeśli nie wstaną z łóżka i nie wezmą się za pracę. I będą tacy, co ochoczo się zrywają, bo czeka na nich mnóstwo celów do zrealizowania. To, że tak jest to tylko niezbędna wiedza dla przywódców, którzy są tym bardziej potrzebni, a których jest poważny deficyt.

  1. Lider jest w stanie zaangażować tych, którzy do tej pory nie wykazywali zainteresowania podążaniem w jakimkolwiek kierunku, a co dopiero pod górę. Jeśli pójść za słowami Czesława Miłosza:

    "Głos namiętności lepszy jest niż głos rozumu
    Gdyż beznamiętni zmieniać nie potrafią dziejów"
    ,

    to znaczy, że ludzie czekają na kogoś, kto ich porwie. Sami nie są gotowi ruszyć.

    Na różnych szkoleniach często dowiadujemy się o sprawdzonych metodach skutecznego działania w tym czy innym obszarze. Pokazane są sposoby porządkowania procesów oraz mechanizmy wpływu jednych na drugie. Problem nie leży w przekazywanej treści. Ona jest ok. Chodzi o zwykle błędne założenie, że wszyscy ludzie są gotowi do automotywacji. Skłonni może i by byli, ale zapytajcie pierwszych trzech przypadkowo spotkanych ludzi, czy wiedzą czego chcą w życiu. Ciekaw jestem Waszej reakcji. Moje wieloletnie obserwacje wskazują na bardzo niski odsetek tych, którzy mają wytyczone ścieżki i doskonale wiedzą nie tylko dokąd dojdą, ale dokładnie którą drogą i na jakie etapy podzieloną. Skoro nie wiem jakie są moje cele, to wymuszanie na mnie ich określenia nie nakręca mnie, a raczej denerwuje. Nagabywanie, że przecież muszę wiedzieć co dla mnie dobre, bardziej irytuje niż pomaga. Może wpadnę na to, co jest tą moją metą, ale może potrzebuję jeszcze na to czasu, dojrzałości i może przewodnika. Znam osoby, które współpracowały ze specjalistami, którzy wiercili palcem w ranie i żądali odpowiedzi na pytanie: co jest dla ciebie najważniejsze. To ich wpędzało w jeszcze większe zagubienie. Czuli się gorsi, że nie potrafią się określić. A czy to takie dziwne, że człowiek może dalej poszukiwać? Zamiast mu pomagać oświetlając drogę wmawiamy mu, że jest inteligentny inaczej? Brawo! Ta kwestia nabiera większego znaczenia właśnie w czasach kryzysu. Wystarczy podać przykład poszukujących pracy. Niby to logiczne, że ci pomagający w jej znalezieniu chcą wiedzieć czego tak naprawdę szuka ich podopieczny. Ten zdesperowany szuka czegokolwiek, a nie przyznaje się do tego nie tylko z racji presji, ale pogłębiającego się poczucia zabłądzenia. I koło się zamyka. Innym przykładem może być wszechobecne zdziwienie, dlaczego np. handlowcy nie stosują się do cudownych recept, które właśnie otrzymali, aby mieć lepsze wyniki. Bo oni wcale na początku nie negują pobranych technik. Byli przecież entuzjastyczni i na samym szkoleniu i zaraz po nim. Muszą jednak wprowadzić trochę zmian w dotychczasowy rytuał. A to już wymaga motywacji. Sami się zmotywować często nie potrafią, a jak jeszcze trafią na słabego szefa, który próbuje wymusić administracyjnie stosowanie się do takich, a nie innych metod - otwiera tym proces negacji tychże metod. Ot i cała tajemnica.

  2. Kierowanie się własnymi uczuciami pozwala sprawniej dochodzić do równowagi w sytuacjach stresu i konfliktu lub porażki. Jest to w uproszczeniu zdolność do uspokojenia się, stłumienia popędów, odkładanie pragnień na odpowiedni moment czy wreszcie opanowanie odruchów warunkowych. Utrzymywanie swoich emocji w ryzach jest kluczem do dobrego samopoczucia. Tak mniej więcej zrozumiałem czytając o inteligencji emocjonalnej. W 100% się zgadzam, ale kto to potrafi? Tutaj bardzo pasuje jedna z maksym Arystotelesa:

    "Każdy się może zezłościć - to proste. Ale zezłościć się na odpowiednią osobę, w odpowiednim stopniu, o odpowiedniej porze, w słusznym celu i w stosowny sposób - to już nie takie łatwe".

    No właśnie.

    I znów widać, że skoro ludzie mają z tym problem, to tym bardziej potrzebni nam są przywódcy, którzy potrafią:

    - organizować różnorodne grupy wokół wspólnej pracy
    - zapobiegać konfliktom, gasić je jeśli wystąpią, rozsądzać spory
    - wchodzić w kontakty z innymi osobami, nawiązywać znajomości inicjując rozmowy,        rozpoznawać nastroje ludzi
    - wykrywać intuicyjnie motywy, uczucia, obawy

    To jest niezbędne do zrozumienia drugiego człowieka i, co za tym idzie, do skutecznego motywowania. Sam, jak już wspomniałem, zmotywuje się zaledwie jeden na kilku.

  3. Lider kontestuje misję i strategię co jakiś czas, przez co z założenia jest motorem zmian. Potrafi zarazić tym innych.

  4. Lider potrafi dobierać podwładnych, motywować ich, kształtować, delegować zadania i odpowiedzialność. Zagospodarowuje zatem tych, którzy sami kierunku sobie nie określili. 

  5. Lider wie, że zespoły homogeniczne są podatne na tzw. myślenie grupowe. Stawia zatem na zespoły różnorodne, nie obawiając się, że te z kolei bardziej podatne są na konflikty i nieporozumienia w komunikacji. Cieszy się, że ma obok siebie ludzi krytycznych.

  6. Lider nie rozpamiętuje porażek i przeszłości. Służą mu one jako informacja zwrotna. Potrafi zatrzasnąć za sobą drzwi i pójść do przodu. Koncentruje się na przyszłości.

  7. Lider orientuje się, że sukcesy rzadko są wielkimi skokami. To raczej efekt stałych kroków w sprecyzowanym kierunku.

  8. Lider doskonale zna realia biznesowe. Ma potrzebę wiedzieć, czego naprawdę oczekują od nas klienci.

  9. Lider eksperymentuje traktując zmianę jako proces, a nie jednostkowe zdarzenie.

  10. Lider nie usprawiedliwia przeciętnych rezultatów dojrzałością rynku i sprawdzonym modelem biznesu. Wie, że w praktyce nie ma ani dojrzałych rynków, ani wypróbowanych modeli. Są ewentualnie dojrzali menedżerowie.

  11. Lider zawsze pyta gdzie jest miejsce na innowację. Gdzie można przełamać przeciętność i złudną stabilizację. Stabilizacja musi być rzeczywista i być kompromisem pomiędzy wprowadzanymi zmianami a bezpieczeństwem rozwoju biznesu. Określa precyzyjnie krawężniki na drodze.

  12. Lider stara się zawsze zrozumieć kotwice decyzji, specyfikuje ukryte założenia, szuka dodatkowych opinii (zwłaszcza sprzecznych z ogólnie przyjętymi).

  13. Lider pyta sam siebie: jaką wartość daję firmie i sam jakimi wartościami się kieruję? Czy sukces wart jest każdej ceny?

  14. Lider zastanawia się nad sensem życia i pracy i namawia do tego podwładnych, ucząc ich tym samym, że bez tej autorefleksji jest po prostu trudniej. 

***

Piosenka zainspirowała mnie do napisania tego felietonu przede wszystkim ze względu na swoją niesamowitą aktualność. Co prawda opisuje ona proces dochodzenia do zaakceptowania nieuchronności zmian bez niczyjej pomocy, ale wskazuje też na cenę takiego podejścia. Zgoda na dostosowanie się zamiast alienacji nastąpiła na tyle późno, że wszyscy już wybiegli daleko w przód. Pozycja goniącego ze świadomością, że nie ma wyjścia, jest diametralnie różna od sytuacji tych w awangardzie. Stopień opóźnienia jest uzależniony od tego ile jednostka indywidualnie potrzebuje czasu na odkrycie swojej drogi. Ta podróż może doznać przyspieszenia. Tym większego im szybciej trafię pod skrzydła lidera, który zapali mi lampę, kiedy siedzę ponury w ciemności. Nie każdy będzie liderem i nie każdy będzie umiał ustawić sobie cele. Pomiędzy tymi skrajnościami jest jednak cała masa ludzi, którzy są na dobrej drodze do określenia siebie. Mają tylko zróżnicowany dystans pomiędzy przysłowiowym punktem A i punktem B. Dla jednych może być oczywiste, że np. cele mogą być budowane na bazie analizy SWOT, gdzie potem mamy całe spektrum możliwości począwszy od wzmacniania zalety, osłabiania siły wady, zamiany wady na zaletę (transformacja) poprzez kontrakcję (przeciwdziałanie zagrożeniu) i wreszcie adaptację czyli wykorzystanie możliwości. Drudzy nie bardzo potrafią zrobić porządną analizę i pytanie ich o sens życia jest po prostu przedwczesne. Tacy powinni jak najszybciej trafić pod opiekę lidera i tego im z całego serca życzę zamiast narzekać, że nie wiedzą czego chcą.

---------------------

Emilian Wojda




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Stan"

To dla mnie (boomera) jedna z najwspanialszych piosenek rapowych w historii, nawet jeśli niektórzy puryści zaprzeczają temu z powodu uprzedzeń wobec artysty. Warto wiedzieć, że dzięki temu utworowi słowo „stan” stało się popularnym słowem slangowym – a dokładniej, zostało wręcz dodane do głównego kanonu języka angielskiego. To jeden z najlepszych rapów opowiadających kompletną historię. Zrozumiałą i interesującą jak dobry film. Piosenka obraca się wokół opowieści o fikcyjnym facecie o imieniu Stan, który jest, delikatnie mówiąc, zagorzałym fanem Eminema. Obserwujemy eskalację psychicznych problemów bohatera. Zaczyna się niewinnie od usilnych nieudanych prób komunikowania się ze Slimem (w domyśle Eminemem). Ponieważ Stan nie otrzymuje szybkiej odpowiedzi, staje się coraz bardziej zły i brutalny. Ostatecznie radzi sobie ze swoim rozczarowaniem popełniając morderstwo-samobójstwo, zrzucając siebie i swoją ciężarną dziewczynę z mostu. Chociaż pozornie ta kompozycja ma niewiele wspólnego z...

"Opium"

  Dead Can Dance to niezaprzeczalnie wyjątkowa grupa prezentująca alternatywne spojrzenie na światową muzykę z wyraźnymi wpływami gatunków zaliczanych do szeroko pojętego dark independent. Powstała w 1981 r. w Melbourne z inicjatywy Brytyjczyka Brendana Perry'ego, do którego wkrótce dołączyła Australijka Lisa Gerrard. W 1982 r. zdegustowani wąskimi horyzontami tamtejszej sceny muzycznej przenieśli się do Londynu. Tam w ciągu roku podpisali kontrakt z najsławniejszą wówczas wytwórnią muzyki alternatywnej – 4AD. Gdy właściciel firmy – Ivo Watts-Russell – usłyszał ich nagranie demo, był wprost zauroczony. Wrażenie zrobił na nim nie tylko nieziemski głos Lisy, ale również poczucie, że ma do czynienia z czymś absolutnie oryginalnym. W roku 1983 Dead Can Dance zarejestrowali sesję dla Johna Peela, a niedługo później światło dzienne ujrzał ich pierwszy album zatytułowany po prostu Dead Can Dance, stanowiący kolekcję ich wcześniejszych utworów. Nie okazał się wielkim sukcesem. Podobno głów...

"House Of Cards"

  Piosenka „House Of Cards” zespołu Radiohead jest o mężczyźnie, który zachęca kobietę, aby porzuciła męża („pocałuj męża na dobranoc”) i została jego kochanką. Bez względu na konsekwencje tej decyzji. Tytułowy „domek z kart”, o którym kobieta powinna „zapomnieć”, stanowi metaforę jej obecnego małżeństwa. Thom Yorke sugeruje tym samym, że dotychczasowego związku nie charakteryzowała stabilność i może on rozpaść się w każdej chwili. Nie warto zatem się zastanawiać, ale natychmiast odejść i zacząć budowę nowego, nawet jeśli nie będzie on niczym więcej, jak tylko kolejną kruchą konstrukcją. W 2009 roku utwór otrzymał trzy nominacje do Nagrody Grammy, w kategoriach „Best Rock Performance by a Duo or Group with Vocal”, „Best Rock Song” i „Best Short Form Music Video”. Chociaż Radiohead przegrało każdą z wymienionych rywalizacji, podczas tej samej ceremonii zespół zdobył statuetkę za „In Rainbows” w kategorii najlepszego albumu alternatywnego. Eksperymentalny wówczas teledysk w reżyserii...