Billy Idol został zainspirowany do napisania tej piosenki gdy jego siostra wychodziła za mąż. Wbrew temu, co sądzą niektórzy, "White Wedding" nie opowiada jednak o tym wydarzeniu. To wyznanie człowieka, którego ukochana związuje się z innym mężczyzną.
Porzucony bohater zwraca się do swej byłej partnerki, sarkastycznie komentując jej zaślubiny. Jest przeraźliwie zazdrosny, co chowa pod maską zgryźliwości. Chce, by ona przejrzała na oczy, uświadomiła sobie, że popełnia błąd, odrzucając autora. Nie może znieść tego, że pokochała innego, zostawiła go samego na pastwę losu.
Sam uważa się za o wiele lepszego od obecnego partnera tej kobiety. Dlatego jest przekonany, że prędzej czy później to on będzie górą. W końcu ta kobieta przekona się, że postąpiła źle, ale stanie się to dopiero, gdy będzie już za późno. Skoro podjęła decyzję, nie ma już odwrotu, na zawsze zamknęła sobie drzwi do serca Billy'ego.
Jeśli w jej nowym związku pójdzie coś nie tak i zatęskni za swą starą miłością, nie spotka się z ciepłym przyjęciem. Skoro autor został potraktowany niesprawiedliwie, z chęcią się odpłaci.
Ta wpadająca w ucho piosenka Billy Idola jest tak jednoznacznie wymowna, że postanowiłem rozwinąć trochę jej przesłanie i napisać kilka zdań na temat naszego „sportu narodowego” – zazdrości i zawiści. Nie, nie spotkało mnie ostatnio nic przykrego ze strony współpracowników, ale skoro pojawił się nagle ten utwór, to najwyraźniej miał być inspiracją kolejnego artykułu.
Trudno nie zacząć od banalnego stwierdzenia, że firmę tworzą ludzie. Ciągle mówi się, że głównie dzięki pozytywnym relacjom można osiągnąć sukces w biznesie. Dlaczego zatem, gdy tylko coś nam się udaje i osiągamy mniejszy czy większy cel, często zamiast pochwał i wspólnej radości zderzamy się z różnymi przejawami zazdrości? Dlaczego w biznesie (patrząc przekrojowo, a nie tylko na kolegę z sąsiedniego biurka) jest często tak mało przyjaźni, wsparcia, solidarności?
Każdy spytany z osobna przytaknie, że przetrwanie w biznesie i jego sukces zależą w największym stopniu od relacji między ludźmi, współpracownikami czy partnerami biznesowymi. Potwierdzi też, że relacje nie budują się same. To my mamy wpływ na to jak wyglądają. Na każdym kroku i w każdej pracy mamy kontakt z ludźmi.
Umiejętność porozumiewania się i dogadania w każdej sytuacji zawodowej pomaga w stworzeniu najlepszej atmosfery w pracy. Sumienne wykonywanie obowiązków to w dzisiejszych czasach za mało, gdyż w znacznej większości procesów bierze udział wiele osób, które są ze sobą powiązane na różne sposoby. Pozytywne relacje oraz dobrze określone role w i pomiędzy zespołami pomagają w szybszym rozwiązywaniu problemów i podziale zadań. Efektywność pracownika jest wtedy większa, co poprawia funkcjonowanie całej firmy.
Jeden z największych truizmów. O tym wiedzą wszyscy. Zresztą na tym tle na rynku mamy masę szkoleń, które mają na celu zbudować "zespół marzeń". Czy te warsztaty mogą być skuteczne, jeśli w firmie pracownicy sobie zazdroszczą? Co z tego, że po raz kolejny ludzie dowiedzą się, że współpraca daje niesamowite rezultaty, jeśli nadal po odniesieniu przez kogoś sukcesu publika dzieli się na dwie grupy? Jedna kombinuje jak się podczepić i stać się jednym z jego ojców, a druga rozpoczyna kampanię dyskredytującą. W konsekwencji gdzieś w głębi siebie boimy się pokazać, w pełni urzeczywistnić. Boimy się swoich talentów, piękna, swojej mocy. Wolimy się nie wychylać, nie pokazywać, pozostać w średniej krajowej. Bo wtedy nie jesteśmy dla nikogo źródłem jakiegokolwiek ryzyka. Nie zagrażamy niczyjemu poczuciu wartości, nie wywołujemy zazdrości, a więc nie narażamy się na odrzucenie. I tracimy to, co jest rzeczywistą przewagą konkurencyjną na rynku – zaangażowanie załogi.
Niestety nie wystarczy powiedzieć ludziom, że nie ma czego zazdrościć, że sami też mogą mieć lub osiągnąć przedmiot tego uczucia. To głębsza rzecz, która pojawia się w procesie dorastania w kulturze oceniania i porównywania. W dobie mediów społecznościowych wpadliśmy jeszcze w akcelerator o mocy zderzacza hadronów.
Codziennie towarzyszy nam świadomość, że inni mają lepiej. Prowadzą ciekawsze życie, mają grzeczniejsze dzieci, lepiej zarabiają, atrakcyjniej wyglądają, są bardziej lubiani. W takim otoczeniu zazdrość jest karmiona i cudownie rośnie, podczas gdy nasze poczucie wartości dramatycznie spada. Dysonans staje się coraz większy.
Z setek różnych badań wynika, że jeśli ktoś nam czegoś zazdrości, zwykle wynika to z jego niskiego poczucia własnej wartości. Widząc nasze sukcesy i wyolbrzymiając nasze pozytywy, nie dostrzega tego, co sam posiada i potrafi. Nie jest zadowolony z własnego życia i nie potrafi zaakceptować siebie samego. Zazdrosna koleżanka czy zawistny kolega z pracy bacznie obserwuje każdy nasz ruch. W obliczu naszych błędów jego samoocena wzrasta. W obliczu naszych sukcesów czuje się mniej wartościowy.
Zazdrość w pracy może także wynikać z tego, że ktoś pracujący z nami czuje się traktowany niesprawiedliwie. Uważa, że szef nie docenia jego starań, pracowitości i kompetencji. Oczekuje wyróżnienia, awansu, podwyżki. Widząc obok osobę, która to otrzymuje, czuje się traktowany gorzej i oczywiście niesprawiedliwie.
Kolejnym częstym powodem zazdrości jest sytuacja, gdy nie jesteśmy zadowoleni z obecnego miejsca i stanowiska pracy. Widząc, że komuś innemu się udaje i jest z tym szczęśliwy, marzymy o czymś podobnym. Widząc spełnionego w pracy kolegę czy odnoszącą sukcesy koleżankę, narasta w nas frustracja i gromadzą się pokłady złych emocji.
Skoro zazdrość w pracy wynika z niskiej samooceny, czyli z tego, że nie wierzymy w swoje możliwości i umiejętności, najczęstszym zjawiskiem jest negowanie kompetencji ludzi, o których pracę jesteśmy zazdrośni. Nie własny rozwój, o którym tak chętnie mówi niemal każdy. Nie zauważamy pozytywnych aspektów naszej pracy i skupiamy się na słabych stronach, co źle wpływa na jakość wykonywanych przez nas obowiązków, wiemy natomiast wszystko o nawet najmniejszym potknięciu osoby, której zazdrościmy.
Kiedy zazdrość staje się motorem działania pracownika, wpada on w dołek psychiczny. Zamiast koncentrować się na efektywności pracy, gromadzi z każdym dniem kompleksy. Taka osoba nie umie cieszyć się życiem, być dumna z kogoś i z tego, co inni osiągają. W dodatku osoba zazdrosna w pracy nie potrafi zaakceptować siebie i swojego życia takim, jakie jest. W zaistniałej sytuacji kumuluje negatywne emocje.
Lekkie uczucie zazdrości zdarza się każdej osobie – to naturalna reakcja, gdyż ludzie mają od wieków taką mentalność. Taki rodzaj zazdrości może mobilizować do pracy i rywalizacji. Kiedy jednak zazdrość to jedyna pobudka do działania albo do utrudniania rozwoju innych, wówczas przybiera patologiczne rozmiary i zazwyczaj prowadzi do niezdrowej atmosfery wśród pracowników.
Sytuacje, gdy wśród pracowników pojawiają się zawiść czy wrogość, zdarzają się praktycznie w każdej firmie. Współpraca między ludźmi w organizacjach zawsze była, jest i będzie wyzwaniem. Zdrowa konkurencja stymuluje pracowników do rozwoju, zwiększa ich efektywność, motywację i zaangażowanie. Problem pojawia się, gdy konkurowanie zamienia się w niezdrową rywalizację, która burzy integrację pracowników i tworzy nieuzasadnioną wzajemną niechęć. Zwykle skutkuje to bowiem donoszeniem, bezpodstawnym podważaniem autorytetu danej osoby, krytykowaniem stylu pracy i negowaniem wyników czy otwartym okazywaniem antypatii. Pogłębianie się tych zjawisk przyspiesza staczanie się. Wyjazd integracyjny uspokoi na chwilę sumienia, ale sprawy nie rozwiąże.
***
Tak jak zazdrość jest cechą ludzką, tak też tendencja do oszukiwania samego siebie jest jej siostrą bliźniaczką. Widać to jak na dłoni chociażby, jeśli przyjrzymy się temu, jak próbuje się walczyć z zazdrością, która jest przecież (wg opinii każdego) zła. Otóż dostajemy zwykle dobre rady, z których treścią trudno polemizować. Mówią nam coś w tym guście: Przeanalizuj, co jest powodem twojej zazdrości i postaraj się nad tym zapanować. Walkę z zazdrością zwykle należy rozpocząć od budowania własnego poczucia wartości. Staraj się jak najmniej porównywać do innych i ceń to, kim jesteś i co już osiągnąłeś. Bądź dumny ze swoich umiejętności oraz tego co posiadasz. Jeśli twoja zazdrość (np. dotycząca awansu) wypływa z poczucia niesprawiedliwości, może warto porozmawiać z szefem o tym, co mógłbyś zrobić, by go otrzymać. Nie rozmawiaj o innych współpracownikach i nie porównuj się. Skup się na tym, od czego zależy twoja pozycja.
Wspaniale, tylko ani słowa jak to zrobić. Celowo. Przecież to da nam warsztat, po którym dostaniemy spisane wskazówki przećwiczone w parach i grupach na sali. A po wyjściu z zajęć trzeba dalej ćwiczyć. Jakoś nawet ci najbardziej zauroczeni szkoleniem potem w praktyce nie pamiętają o tych złotych zasadach. A szkoda, takie pomocne przecież.
Jeśli zabrzmiałem jak osoba umniejszająca czyjąś wartość – to trochę z rozmysłem, aby pokazać mechanizm zazdrości na (wydawałoby się) bardzo niewinnym poletku. Z tego wywodu nie wynika, że samo szkolenie jest niewystarczające, tylko, że nic nie daje.
No właśnie. Z zazdrością nie można walczyć tylko na jednym froncie. Nie wiem nawet, czy nie jest to jeden z obszarów, w którym, mimo, że się tym brzydzę, muszę powiedzieć: nie da się. Wyobrażam sobie natomiast pracę nad zmniejszaniem negatywnych skutków tego uczucia.
Reakcje mogą być różne, w zależności, czy jesteśmy twórcą, odbiorcą, czy obserwatorem rosnącej wrogości pomiędzy pracownikami.
Prawdą jest, że jeśli sami czujemy negatywne emocje wobec współpracownika, to warto sobie zadać pytanie, z czego to wynika. Czy rzeczywiście czujemy się potraktowani niesprawiedliwie albo dostrzegamy nieuczciwość oraz obłudę w zachowaniu kolegi? A może „szukamy dziury w całym", by znaleźć usprawiedliwienie dla własnych słabości? Jeśli powód jest z tej pierwszej grupy, warto jeszcze bardziej zadbać o swoje profesjonalne podejście do zadań. I przekonywać przełożonych wynikami i staraniami, że również zasługujemy na wyróżnienie. Co natomiast robić, jeśli ktoś obiektywnie jest lepszy od nas, szybciej osiąga wyznaczone cele? Nie ma co się obrażać na świat. Lepiej obserwować i się uczyć. Bo na zawiści tracimy najbardziej my sami. Kumuluje się w nas wiele negatywnych uczuć, trudniej u nas ze skupieniem. Wszystkiego nam się odechciewa, tracimy motywację do pracy. Poświęcamy całą swoją energię na zazdrość, zastanawiamy się, co takiego ma druga osoba, czego nie mamy my. Cieszymy się, kiedy poniesie ona chociażby najmniejszą porażkę. Takie podejście może sprawić, że spadnie jakość nie tylko naszej pracy, lecz w ogóle życia. Będziemy sfrustrowani, rozdrażnieni, tym samym możemy również wywoływać negatywne emocje u innych. To my będziemy dla nich tymi toksycznymi, którzy burzą atmosferę w firmie.
Często samo uświadomienie sobie swoich pragnień jest pierwszym i najważniejszym krokiem w zapobieganiu zazdrości w pracy i zaakceptowaniu swojego życia takim, jakie jest. Nikt nie jest ideałem. Wszyscy popełniamy błędy - nawet ci, którym zazdrościmy. Warto zatem dać sobie prawo do porażek i akceptowania własnych niedoskonałości. Wzloty i upadki są stałymi elementami ludzkiego życia. Nie tylko na polu zawodowym. Bezcenna jest umiejętność przyjmowania nieszczęść bez żalów i pretensji. Chorobliwa zazdrość jest destruktywna. Niszczy pracownika, powoduje nawet wypalenie zawodowe. Zazdrość w pracy możesz pokonać, jeśli przestaniesz skupiać się na innych i zaakceptujesz siebie. Przestań się łudzić przekonaniem, że to inni mają lepiej niż ty.
Ale to pierwszy krok i możliwy jedynie w odpowiednim otoczeniu. I znowu – łatwo się mówi. Mało kto ma siłę pracować tylko nad sobą widząc, że jest się tym jedynym. Paradoksalnie wówczas uruchamia się zazdrość, nomen omen, podczas pracy nad zazdrością. Cały dotychczasowy wysiłek najczęściej idzie na marne, a człowiek utwierdza się w przekonaniu, że nie ma co pchać się w jakąś utopię.
Gdy zazdrościmy innym, to wcale nie jest wykluczone, że równolegle ktoś inny zazdrości nam. Jeśli sami jesteśmy obiektem wrogości, eksperci radzą różne strategie. Z jednej strony można unikać osób, które wyrażają wobec nas niechęć i po prostu robić swoje. Z drugiej – można wyciągnąć do nich rękę. Jeśli przykładowo kolega zazdrości nam szybkości wykonywania pewnych zadań, to można uchylić rąbka tajemnicy, jak nam się to udaje. Zawsze wskazane są też rozmowy pokazujące innym, jak dużo pracy i wysiłku potrzeba, by osiągnąć sukces. Jeśli takie kroki nie wystarczą, trzeba zasygnalizować problem szefowi.
I tutaj dotykamy najważniejszej wg mnie kwestii, jaką jest rola szefa. Można samemu się starać, a efekt będzie tylko jednym wielkim rozczarowaniem, jeśli nie zostaną stworzone warunki do współpracy, które nie generują w sposób automatyczny zazdrości. Ile czasu i książek poświęcono cechom lidera? Opisano każdy centymetr jego ciała i podano tysiące recept właściwego postępowania. Zbyt często trochę w oderwaniu od rzeczywistości w pogoni za stworzeniem uniwersalnego modelu. Próbuje się różnych metod wpływania tam, gdzie ten wpływ jest ograniczony, a zaniedbuje się to, na co ten wpływ jest największy i implikuje wszystko inne.
Menedżer ma wpływ na atmosferę w swoim zespole. Począwszy od dobierania ludzi, poprzez określenie jasnych reguł gry i konsekwentne trzymanie się zasad. Zazdrość jest najczęściej pochodną braku wiedzy, chorej wyobraźni, niezrozumienia reguł, poczucia niskiej wartości. Jeśli procesy będą transparentne, klarowne i z gruntu zdrowe. Jeśli szef będzie doceniał wysiłek swoich podwładnych wzmacniając tym samym ich samoocenę, to powodów do ewentualnej zazdrości jakoś istotnie ubędzie. A te uzasadnione znikną na pewno.
W przeciwieństwie do Billy Idola, uznamy wtedy, że kobieta wychodzi za właściwego faceta.
-------------------
Emilian Wojda
Komentarze
Prześlij komentarz